piątek, marca 28, 2008

Peter Fuss na Wielkanoc

Z okazji Wielkanocy Peter Fuss (przypominamy, że w otrzymał on sztorm roku 2007 w kategorii sztuki plastyczne, pokonując Tomasza Bogusławskiego i Julitę Wójcik) postanowił przygotować dzieło ekstremalne. W ciągu jednej nocy zdołał wykleić czternaście billboardów na różnych stacjach SKM! Chciałoby się powiedzieć - czternaście stacji drogi krzyżowej na czternastu stacjach SKM. W kościołach chrześcijańskich droga krzyżowa jest symbolicznie odtwarzana przez wiernych podczas Wielkiego Postu. Peter Fuss zafundował mieszkańcom Trójmiasta przymusową kontemplację męki Chrystusa! Czyż nie jest to najbardziej poprawna praca tego kontrowersyjnego artysty? Na coś takiego powinien zgodzić się każdy ksiądz. Ewangelia wychodzi na ulicę - idealna forma chrystianizacji społeczeństwa… Ale Chrystus Fussa jest inny. Ma zakryte oczy, a jego dane osobowe są skrócone do imienia i litery „Ch” – zupełnie jak w medialnych relacjach o przestępcach. Chrystus Fussa jest przestępcą, co więcej wydano na niego wyrok i wykonano karę, a relację z wykonywania tej kary możemy oglądać jadąc trójmiejską kolejką. Fuss odbiera Jezusowi atrybuty (nigdzie nie widać krzyża), przez co uniwersalizuje jego historię, uwspółcześnia ją. W zalewie informacji ludzkie dramaty są banalizowane. Oglądamy relacje o oskarżonych i skazanych między jedną reklamą a drugą, a ich tożsamości zlewają nam się w jedno. Konsumujemy ludzkie historie i zapominamy o nich następnego dnia. Gdyby Chrystus żył dzisiaj - możliwe, że jego historia zatonęłaby w potopie informacji. To jedno znaczenie tych billboardów. Odsłania ono prawdę dość oczywistą i nie zadowala. Czy tylko tyle chciał nam powiedzieć tym razem Peter Fuss? Billboardy poruszają także dużo ciekawszy problem. Chrystus był rewolucjonistą, łamał przyjęty ład i porządek społeczny, a mimo to około 1/3 ludności świata oddaje mu po dziś dzień hołd. Współczesnych rebeliantów chcemy ujarzmiać, łamiących normy społeczne – wykluczamy, a najbardziej sławnego rebelianta wielbimy! Fuss przypomina, że prawo i moralność są wynikiem umowy społecznej i zdaje się tymi billboardami mówić, abyśmy częściej słuchali współczesnych buntowników. Kto wie? Może będzie to akurat zbawiciel?

r.p.





10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

„Ma zakryte oczy, a jego dane osobowe są skrócone do imienia i litery „Ch” – zupełnie jak w medialnych relacjach o przestępcach.” Warto pamiętać, że ten sam sposób ochrony (!) stosuje się również wobec podejrzanych, jak i ofiar (patrz np. „B9” aka „Natasza” Anny Baumgart, rzeźba uwolnionej dziewczyna zakrytej policyjnym kocem).

„Gdyby Chrystus żył dzisiaj - możliwe, że jego historia zatonęłaby w potopie informacji. To jedno znaczenie tych billboardów.” - inne to, że umiejętnie posługując się współczesnymi narzędziami, dziś, gdzieś na końcu PL, kilka obrazów na słabo pilnowanych stacjach (patrz graffiti), w parę dni potrafi dotrzeć tam, gdzie cuda wędrowały setki lat ;)

Ale ale.. bardziej zastanawiający jest sens używania przez Fussa języka angielskiego w billboardach eksponowanych w PL. Być może użycie "zaczepnej" ikonografii oraz języka obcego, miało wywołać niepokój u "szczególnie wyczulonych", a jednocześnie nie rozumiejących podpisów (na podobnej zasadzie jak transparent "Fürchtet Euch Nicht!" Miro Csölle pod papieżem Uklańskiego)? Choć (m.in. dzięki inicjatywom typu www.zerozer.com ) jakoś trudno jest mi jednak oprzeć się wrażeniu, że chodzi jedynie o czysto medialny zabieg, mający na celu maksymalizację zasięgu, podobnie jak używanie nośników reklamowych w celu subwersywnego – dość przewrotnie - przeniknięcia do wyjątkowo aktywnej sieci kanałów dystrybucji tzw. „sztuki ulicy”. Ot taka teoria spiskowa ;)

Anonimowy pisze...

Peter Fuss uzywa jezyka angielskiego z takich samych powiodow jak John Porter. Po prostu jest Anglikiem, który mieszka w Polsce i używa swojego ojczystego języka. To ktoś jeszcze o tym nie wie?

Anonimowy pisze...

Oj Dwaesha czepiasz sie troche Fussa. W tej chwili wiekszosc street artystow robi po angielsku i jakos im sie tego nie zarzuca. Z polakow znasz pewnie ZBK.... Nie widze powodu zeby takie zarzuty robic. Ty sadzisz krokusy np. I utrwalanie tego na zdjeciach i pokazywanie pozniej w interneciee tez jest medialnym zabiegiem. Nie pozwalasz im sobie tak anonimowo rosnac. Nie widze w tym nic zlego.

Anonimowy pisze...

Nie chodzi o używanie języka obcego a - jak mi się wydaje - po co się to robi. W przypadku ostatniego fussowego projektu nie dostrzegam przekonywującego mnie jakoś specjalnie powodu, poza ew. próba wyjścia poza polskojęzyczny kręg odbiorców (i to okej), ale - idąc dalej – zastanawiam się , jakie w takim razie może mieć to znaczenie, takie akurat skomponowanie pracy, użycie billboardów, wybór miejsca (skądinąd świetna praca „this picture is not for sale” - miała) i stąd - czy przypadkiem nie chodzi tym razem jednak jedynie o sam obraz obrazu na billboardzie (wyabstrahowany, uniwersalny) – jako idealna, bo wystarczająca przepustka do wcześniej wspomnianego kanału dystrybucji? Czy jeśli naturalny kontekst nie był ważne, to.. było by w ogóle o czym tu rozmawiać? no.. tak sobie gdybam ;)

Co do porównania „angielszczyzny” ze ZBK - wydaje mi się ono niespecjalnie trafione (obce słowa, hasła, w zasadzie kalki językowe, na równi z całym arsenałem graficznych odwołań zassanych z zachodniej popkultury i przetrawionych przez kogoś jeszcze „stąd”, ale żyjącego już w zglobalizowanym świecie). Podobnie uwagi typu - bo „większość street artystów [...] i jakoś im się tego nie zarzuca” - bo to akurat jest chyba ich główny problem ;)

ps. Co do krokusów, to nie bardzo rozumiem. Jedno to, że coś się dzieje/działa, drugie - dokumentacja (szczególnie jeśli, jako informacja zwrotna), a trzecie - sprzedawanie kwiecistych pocztówek czy ręczników ;)

Anonimowy pisze...

"Peter Fuss uzywa jezyka angielskiego z takich samych powiodow jak John Porter. Po prostu jest Anglikiem, który mieszka w Polsce i używa swojego ojczystego języka." - nawet jeśli - to czy nie mógłby sobie tego przetlumaczyc ???

malowane ciepłą wodą pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
malowane ciepłą wodą pisze...

Jedna z najlepszych prac Fussa, pojawił się w niej fajny dystans, którego czasem Peterowi
brakowało. I oby więcej takich ,,poprawnych prac tego kontrowersyjnego artysty”:-)

p.s

Dwaesha zrobiłeś bardzo fajną pracę w Starterze.

Anonimowy pisze...

Że po angielsku. Że na bilbordach. Że medialny. Że sprzedaje swoje prace. O co wam chodzi?

Anonimowy pisze...

Peter Fuss NIE JEST Anglikiem...

Anonimowy pisze...

dobre. anglik podpisuje cykl obrazów czasem wstydzę się być polakiem. hehe