niedziela, stycznia 28, 2007

Peter Fuss OCENZUROWANY


Otwarta kilka dni temu w Koszalinie wystawa Petera Fussa została zamknięta przez prokuratora. Prokuratura postawiła Robertowi Knuthowi, właścicielowi galerii zarzut szerzenia antysemityzmu. Wystawa Petera Fussa nie była w żadnym stopniu antysemicka, przeciwnie - miała na celu pokazanie istniejącego w Polsce problemu antysemityzmu. Na wystawie pokazano jeden obraz, wydruki z legalnie działającego (!) antysemickiego forum internetowego „Frondy”, a także listę nazwisk Żydów, nawołującą do nienawiści rasowej opublikowaną w serwisie „Polonica.net”. Fuss powiesił także w Koszalinie billboard przedstawiający 56 znanych postaci z podpisem „Żydzi won z katolickiego kraju”. Osoby przedstawione na billboardzie zostały wzięte z listy opublikowanej w serwisie „Polonica.net”.  



Prace Fussa ujawniły zakłamanie polskich elit rządzących. Żyjemy w kraju, w którym w niektórych kręgach - treści antysemickie są dozwolone. Fuss nie szerzył treści antysemickich, lecz ukazał zastaną sytuację i poddał ją krytycznej analizie języka sztuki. Niestety ostra krytyka po adresem antysemickich kręgów, została utożsamiona z taktykami owych kręgów.
Wydarzenie to potwierdza jak cienka jest granica pomiędzy prawdziwym antysemickim hasłem, a kontestującą je pracą artysty krytycznego. Fuss, aby wydobyć problem i wywołać ogólnopolską dyskusję „zanurzył się” w otaczającej go rzeczywistości i „ufajdał się” nią. W końcu wykrzyczał głośno to, o czym inni tylko szepczą lub w ogóle boją się mówić. Zgodnie z mechanizmami sztuki krytycznej wykorzystał zastane kody, po to by wskazać na istnienie przemilczanych obszarów.



Po raz kolejny mamy do czynienia z zamknięciem polskiej galerii (np. gdańska Wyspa po wystawie prac Doroty Nieznalskiej), bo wystawione tam prace są niezrozumiane. Tymczasem w Polsce na antenie znanego radia, na łamach pewnego dziennika i na internetowych forach dyskusyjnych pojawiają się skrajnie nacjonalistyczne i antysemickie wypowiedzi, które jak widać nie budzą obaw żadnej prokuratury.
W 1997 roku Zbigniew Libera wykonał Obóz koncentracyjny z klocków LEGO i wtedy mówiono, że to antysemicka praca. Po 10 latach Peter Fuss robi swój billboard i znowu krzyczą, że antysemita! W pracach Libery i Fussa trzeba umieć dostrzec ten cudzysłów. Libera krytykował kulturę konsumpcyjną za pomocą jej własnych zasad, a Fuss, wykorzystując narzędzia antysemitów, demaskuje ich wszechobecność i nietykalność.



Sztuka zaangażowana nie daje się pokonać, więc krucjata
przeciwko niej ciągle trwa, a artystyczne stosy ciągle płoną.

Strzeżmy się momentu, w którym zgasną ostatnie…

r & m

http://www.peterfuss.com/

sobota, stycznia 27, 2007

Idealna Nigeryjka


Galeria Re:wizja po raz kolejny wyprostowała poziom wystaw prezentowanych w NCK-u. Można tam do 11 lutego oglądać wystawę Andrzeja Karmasza, będącą częścią projektu pokazującego twórczość artystów kiedyś związanych z Gdańskiem, a obecnie robiących karierę w Polsce i za granicą, często niestety słabo kojarzonych z miastem, w którym zaczynali.
Karmasz zasłynął pracami podejmującymi problem tożsamości płciowej i kulturowej. Bada te obszary wcielając się w osoby, zazwyczaj kobiety, z innego kręgu kulturowego. Najbardziej znana jest jego seria autoportretów, w której wcielił się w gejszę, japońską księżniczkę i Maori. Nie wystarcza mu zwykła charakteryzacja. Zdjęcie końcowe jest wynikiem długiego procesu wnikania w obcą sobie kulturę i rolę. Mieszkając w Japonii uczęszczał nawet do szkoły dla gejsz, gdzie przez rok uczono go jak zostać „idealną japońską kobietą”.

Wystawa w NCK’u mimo niewielkiej ilości pokazywanych prac (tylko 3) podejmuje znaczące problemy. Wyraźnie nawiązuje do miejsca, w którym została zaprezentowana, do dyrektora NCK’u – Larry’ego Okey Ugwu. Po przeciwległych stronach pomieszczenia zostały zaprezentowane dwa portrety – fotograficzny i filmowy. Fotograficzny przedstawia Nigeryjkę z grupy etnicznej Fulani, filmowy zaś Nigeryjczyka - dyrektora NCK’u. Fotografia jest w istocie kolejnym autoportretem Karmasza, pokazuje białego, przebranego za kobietę mężczyznę z Polski. Czy udało mu się podczas transformacji zapomnieć kim jest i zostać Nigeryjską kobietą pozostaje tajemnicą. Naprzeciwko oglądamy zapis rozmowy z Larry’m Okey Ugwu, który mówi, że czuje się Polakiem. Który z mężczyzn jest więc bardziej nigeryjski, a który bardziej polski? Zestawienie tych dwóch prac pozwoliło wydobyć z nich istotne treści. Autor zadaje pytania o przynależność etniczną i naszą płciowość. Interesuje go czy są to tylko sztuczne konstrukty i na ile można się zasymilować z obcą kulturą. Pokazuje, że nasze zachowania to nigdy niekończący się spektakl i stara się zdemaskować mechanizmy kultury.

Całość dopełnia film przedstawiający Japończyków tańczących polskie tańce ludowe w budynku na przedmieściach Tokio. Na pierwszy rzut oka znowu wydaje się, że wszystko jest na swoim miejscu, dopiero po chwili zauważamy inne rysy twarzy tańczących.
Wystawa mówi o multikulturowości świata i zacieraniu się granic pomiędzy kulturami. Nic nie jest takie jakie się nam wydaje, niczemu nie możemy nadać jednobrzmiącej definicji. Co więcej - nawet płeć nie musi być nam przypisana biologicznie.
Realizacja w Re:wizji jest przykładem na to, że w małej przestrzeni można stworzyć ciekawą propozycję intelektualną i wizualną. Niestety pod względem słyszalności jest już gorzej, bo żeby wysłuchać co ma do powiedzenia Larry Okey Ugwu trzeba bardzo wytężać słuch...
r.

Wystawa Andrzeja Karmasza "Moving"
Nadbałtyckie Centrum Kultury
ul. Korzenna 33/35
80-851 Gdańsk
www.nck.org.pl
kuratorka: Agata Rogoś
galeria re:wizja
 

Wywiad z Arturem Żmijewskim


Zapraszamy do czytania wywiadu z Arturem Żmijewskim na Obiegu (w związku z jego październikową wystawą "Wybrane prace" w ISW). 
fot. Marek Frankowski

piątek, stycznia 26, 2007

Artur Rosa i "Rasputin" w Pgr Arcie.


Głównym bohaterem sobotniego wieczoru w Pgr Arcie będzie olsztyński artysta rosyjskiego pochodzenia – ARTUR ROSA . Rosa zajmuje się fotografią, grafiką, malarstwem, a ostatnio układa historie w formie komiksu. Jak sam stwierdza : „nie ograniczam się, poszukuję drzwi, które otworzą mi drogę do wzniesienia się ponad samego siebie”. Wciąż poszukuje odpowiadającego mu medium., eksperymentując na różnych płaszczyznach. Tworząc komiksy opowiada historie podejrzane na ulicy bądź w życiu codziennym. W sobotni wieczór zostaną zaprezentowane prace pochodzące m.in. z najnowszego komiksu Rosy – „Rasputin”.
KRÓTKO:
Sobota – 27.01.07.
Godzina - 22:00
Pgr Art.

wtorek, stycznia 23, 2007

AKADEMIA PO GODZINACH


Zapraszamy na kolejne spotkanie do Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku,
Targ Węglowy 6, Audytorium

WROGOWIE SZTUKI
w czwartek, 25 stycznia o godz. 18

Prezentacje:
Hubert Bilewicz, Jacek Friedrich,
Zbigniew Mankowski, Daniel Muzyczuk,
Roman Nieczyporowski

 

poniedziałek, stycznia 22, 2007

Kto dostanie Sztorm Roku 2006?

Gazeta Wyborcza ogłosiła plebiscyt na Sztorm Roku 2006, nagrodę za wybitne osiągnięcia w
 dziedzinie kultury. Nominacje  w kategorii sztuki plastyczne otrzymali:

1.Mikołaj Jurkowski i Sylwester Gałuszko
2. Agata Rogoś
3. Aneta Szyłak i Grzegorz Klaman
4. Stefan Figlarowicz
5. Maria Borkowska-Flisek

Zwycięzcę wybiorą czytelnicy!

http://miasta.gazeta.pl/trojmiasto/1,35611,3865137.html?as=3&ias=3&startsz=x

sobota, stycznia 20, 2007

Jeszcze raz o patriotach


Laurie Haycock Makela

Wystawa Patriotyzm Jutra w IS Wyspa zapowiadała się świetnie. Trzy młode kuratorki, tuż po Studiach Kuratorskich UJ podjęły problem zaproponowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (organizatorki starały się o dofinansowanie z programu operacyjnego „Patriotyzm jutra”, wniosek jednak odrzucono z przyczyn formalnych). Projekt powstał jako praca dyplomowa, w obszarze której odbył się panel dyskusyjny, akcje i performances.
Na stronie internetowej Narodowego Centrum Kultury czytamy, że patriotyzm to: „Szacunek dla ludzi, miejsca oraz rodzimej tradycji. Jest to postawa, która skłania do pracy na rzecz wspólnego dobra, nawet jeśli czasem trzeba coś poświęcić”(1). Ministerstwo Kultury w imieniu państwa polskiego bierze na siebie odpowiedzialność w zakresie działań rozbudzających i utrwalających poczucie patriotyzmu następnych pokoleń. Aby zrealizować ten cel MK uważa za nieuniknione prowadzenie edukacji patriotycznej pielęgnującej pamięć o przeszłości narodu. Kuratorki polemizują z raz ustaloną definicją i swą uwagę skupiają na rzeczywistości. W przeciwieństwie do Ministerstwa Kultury wystawa nie definiuje, ani nie stwierdza czym jest patriotyzm, za to stawia pytania, na przykład to, czy pamięć o przeszłości oznacza tylko zakodowanie wielkich momentów, a pominięcie tych dla nas niewygodnych? (2).
Miejsce ekspozycji wybrano nieprzypadkowo. Już sam Gdańsk, wywołuje skojarzenia związane z walką o wolność, odrodzeniem demokracji, tym wszystkim, czym „prawdziwy” Polak powinien się szczycić. Organizatorkom zależało by dotrzeć do samego jądra polskiej demokracji, kolebki Solidarności, dlatego wybór padł na gdańską Stocznię. Instytut Sztuki Wyspa idealnie wpisuje się w te poszukiwania. Jego charakter wyrasta ze specyfiki miejsca, a odbywające się tam działania nastawione są na wyrazistą kontekstualizację i dyskursywność pewnych pojęć. Interesująca ideowa złożoność zwiększa oczekiwania w stosunku do wystawy. Pozostaje więc pytanie, czy kuratorkom udało się wywołać tak oczekiwaną dyskusję na temat patriotyzmu?
Do wystawy zostało zaproszonych około 40 artystów z 9 krajów Europy. Pomimo zapewnień kuratorek, wybór krajów wydaje się dość przypadkowy, niemniej poprzez różnorodność prezentowanych prac pozwala na uzyskanie zróżnicowanych wypowiedzi.
Kompozycja wystawy wyznaczona osią pięter, choć czytelna, pozostała jednak schematyczna. Prezentowane na parterze obiekty, wśród których znalazły się instalacje, video – art, fotografia i jamming, poświęcone zostały zjawisku lokalnego patriotyzmu. Tu najsilniejszą grupę stanowiły prace szwajcarskich artystów. Szczególną uwagę zwróciła praca Zamrożone Szwajcarki Saskii Edens. Autorka wykonała lodowy odlew butów z zatopionymi w nich korzeniami. Estetyka pracy oraz dosłowność formy dała efekt klarowności przekazu, mówiącego o przysłowiowym zakorzenieniu i wykorzenieniu z obszaru państwowego, kulturowego.
 
Saskia Edens

Drugą ciekawą pracę Edens była instalacja składająca się z ułożonych na podłodze fioletowych termoforów. Na ścianie widniał ostrzegawczy napis: „Wejście na własną odpowiedzialność”. Każdy, kto zachęcony miękko wyścieloną podłogą wszedł na jej obszar, szybko odczuwał dyskomfort poruszania się po niepozwalających złapać równowagi termoforach i szybko się z niego wycofywał. Metaforyczna praca dotyka problemu obcej państwowości, która pozornie atrakcyjna i bezpieczna, jest obszarem nieustannych zmagań.
Saskia Edens mówi: „Ludzie z mojego pokolenia wstydzą się przyznać, że są Szwajcarami, bo ma to złe konotacje: złoto, banki, niechęć do Europy”(3) . Wstyd to nieodłączne uczucie towarzyszące patriotyzmowi i o ile w granicach własnego kraju można mówić o swego rodzaju swojskości, o tyle poza jego granicami to co swojskie zaczyna przynosić nam wstyd. Zjawisko to stało się tematem pracy Artura Klinau'a - Partyzancki Sklepik Przenośny.
Artura Klinau, Partyzancki Sklepik Przenośny

W sklepiku można było podczas wernisażu napić się z białoruskim artystą wódki, zagryźć ją kiszonym ogórkiem, a potem zakupić popiersie Lenina, makatkę z Jeleniami na rykowisku, albo inny kiczowaty gadżet. W podobnym tonie jest praca Joanny Górskiej Pozdrowienia z Polski, będąca fototapetą przedstawiającą wodospad i naklejony na nią rysunek mężczyzny do złudzenia przypominający Krzysztofa Krawczyka - w slipkach i z zawieszonym na szyi wielkim złotym krzyżem na grubym łańcuchu. Realizacje te podejmują jeden z ważniejszych wątków patriotyzmu - zażenowania własną ojczyzną, a poprzez estetykę kiczu ukazują wyparte z oficjalnego dyskursu obrazy ojczyzn.

Juana Pedro Fabra Guemberena

Warto jeszcze wspomnieć o pracach Juana Pedro Fabra Guembereny, który pokazał dwie fotografie, przedstawiające szwedzkich żołnierzy w sielankowym krajobrazie. Szwecja to kraj, który choć nie brał udziału w wojnie od ponad stu lat, stanowi jedno z najbardziej zmilitaryzowanych państw Europy. Przedstawiona na zdjęciu sytuacja przypomina raczej niewinną grę niż scenę wojenną. Przeciwko komu więc żołnierze wymierzają broń, skoro na horyzoncie nie widać żadnego wroga? To pytanie zdaje się być uniwersalne dla współczesnej Europy.
W kategoriach uniwersalizmu można mówić szerzej w prezentacji prac na pierwszym piętrze.
Grzegorz Klaman w prezentowanych na „Patriotyźmie Jutra” pracach operuje wspólnym dla wszystkich państw symbolem przynależności narodowej – flagą.

Grzegorz Klaman, Flagi dla Europy

Falgi dla Europy
to porozrzucane na ścianie szare, aluminiowe płyty opisane alfabetem Braille'a z wygrawerowanymi symbolami flag państw Unii Europejskiej oraz krajów i do niej kandydujących. Druga praca Europa to obiekt w formie przeźroczystego bębna, w którym artysta umieścił 25 kul z namalowanymi flagami, mieszających się ze sobą za sprawą zamontowanego mechanizmu. Cechą wspólną obu prac jest próba pozbawienia indywidualności i różnic najważniejszych emblematów państw. Klaman zadaje pytanie o różnice dzielące narody
i o jednolitość zjednoczonej Europy.

Grzegorz Klaman, Europa

Oryginalną formą przekazu jest również instalacja Laurie Haycock Makela. Mieszkająca w Szwecji artystka najpierw wspólnie z grupą młodzieży upiekła tradycyjne amerykańskie ciasta z jabłkami. 12 foremek z ciastem zostało ustawione wzdłuż ściany a każda została podpisana cyframi rzymskimi od I – XII. Koncepcja pracy opierała się na powolnym lecz ciągłym procesie psucia prowadzącymi do rozkładu ciasta. W kontekście wystawy symboliczne wykorzystanie czasu mówi o zapętlającym się zjawisku tworzenia kolejnych definicji patriotyzmu, budowy teorii państwowych opierających się o nowe ideologie oraz o ich nieuniknionym rozpadzie, towarzyszącym każdemu narodowi.

Laurie Haycock Makela

Rozwijające się zjawisko globalizacji, sprzyjające procesom uniwersalizacji zjawisk wcześniej uznawanych za charakterystyczne dla danej państwowości, nie mogło zostać przeoczone przez kuratorki. Zaproszony przez nie Ryszard Górecki, wykonał instalację Nie, składającą się z pudełek po butach Adidas ułożonych parami jedno na drugim. W każdym z opakowań, pochodzącym z różnych krajów, artysta w dnie wyciął napis NIE. Praca pozornie niesie jasny i mało oryginalny przekaz – NIE globalizacji. Ale owo NIE wcale nie musi być negacją tego zjawiska a jedynie jego cennym produktem zaprzeczającym dotychczasowym wartościom lub próbą ich re definicji, wyzwaniem rzuconym separatystycznym społeczeństwom i głębszą refleksją nad kierunkiem zachodzących zmian w kulturze społeczeństw.
Uniwersalizacja zagadnień związanych z patriotyzmem jest w pewnym stopniu wynikiem wspólnej historii i płynących z niej doświadczeń. Unie, pakty, przymierza i związki wiążące ze sobą różne narody nigdy jednak nie trwają wiecznie. Znacznie trwalszymi, bo troskliwie pielęgnowanymi przez uczucia patriotyczne są wszelkiego rodzaju spory – o ziemie, o wpływy, o władzę, w końcu o monopol na własną wizję historii. Poczucie i przywiązanie do swoich racji stało się tematem muralu Galerii Rusz – Kto cierpiał więcej? Operując charakterystyczną dla siebie estetyką toruńska grupa artystów namalowała na ścianie krowę z rzeźnickim schematem porcjowania mięsa. Każda część została podpisana innym narodem – Białorusini, Czesi, Polacy, Rosjanie, Żydzi, Niemcy... . Obok pojawił się napis – MY CIERPIELIŚMY WIĘCEJ.

Artur Żmijewski, Nasz śpiewnik

Patriotyzm to postawa wrodzona ale i sterowana, a drugie piętro wystawy, poprzez dwie prace video ten fakt potwierdza. Nasz śpiewnik Artura Żmijewskiego eksploruje obszar mechanizmów, które wyzwalają uczucie przywiązania do tradycji i kultury miejsca, z którego człowiek wyrasta. Artysta odwiedził dom starców w jednej z izraelskich placówek, gdzie prosi Żydów polskiego pochodzenia o zaśpiewanie różnych polskich pieśni patriotycznych i piosenek z ich młodości. Druga praca, Piosenki mojego pokolenia Łukasza Gronowskiego, jest podobnym zabiegiem, z tą różnicą, że wykonawcą jest młode polskie pokolenie. Zestawienie tych obu prac jest chyba najlepszym dokonaniem kuratorek. Różnica pokoleniowa okazuje się nie mieć większego znaczenia. Zarówno jedni jak i drudzy wykonawcy borykają się z tekstem oraz muzyką i nie zawsze potrafią je sobie przypomnieć. Oba filmy wyrażają to, o czym w kategoriach patriotyzmu się nie mówi – czas. To właśnie on jest siłą determinującą nasze postawy i to on te postawy weryfikuje. Wpływa na nasz odbiór i w zależności od tego, co nam przynosi kreuje naszą wizję państwa i pozwala się do niego ustosunkować.
Różnorodność postaw wobec patriotyzmu i jego wieloznaczne rozumienie w pełni zostało na wystawie zaprezentowane. Liczba artystów i wystawianych rodzajów prac postawiła przed kuratorkami jednak sporo problemów, z którymi nie w każdym przypadku sobie poradziły. Uderza na wystawie pewien chaos, z którym mamy do czynienia jeszcze przed budynkiem Instytutu. Instalacja Haimo Ganza – wytyczona zaporami budowlanymi przestrzeń Szwajcarii na placu przed budynkiem i ciekawa praca Johannesa Tolka w byłym warsztacie konserwatorskim w pobliżu Instytutu, w której posłużył się siedmioma kilogramami masła - pozostały dla widza prawie nieuzauważalne.

Johannes Tolk

Jakby w obawie przed wielką przestrzenią Wyspy, kuratorki próbowały ją wypełnić. W efekcie mamy do czynienia z nadmiarem małoformatowych prac (w szczególności „porozrzucanych” po instytucie telewizorów), które zacierają klarowność przestrzeni. Poza tym w dwóch pracach (np. Kis Varso (Little Warsaw) Monument Contra Cathedral Instauraccio) zabrakło polskich napisów, co znacznie pogarszało ich odbiór. Wątpliwości budzi także sposób zainstalowania rzutnika na podłodze sali projektującego pracę Bruno Steinera - Nest.
Patriotyzm Jutra jest świeżym spojrzeniem na niejednoznacznie brzmiącą definicję patriotyzmu a jednocześnie demaskatorskim wyzwaniem rzuconym ustalanym normom i sposobom wykorzystywania uczuć patriotycznych włączanych w obszary ideowopolityczne.

Maks Bochenek, Roma Piotrowska

Przypisy:
(1) http://www.nck.pl/?pj/patriotyzm

(2) M. Weychert Waluszko, Idea wystawy
 
(3) D.Jarecka, Szukanie nowego patriotyzmu

środa, stycznia 17, 2007

Wykład Łukasza Guzka w Łaźni


Łaźnia zaprasza na kolejny wykład z cyklu "Pod prysznicem sztuki". Łukasz Guzek zaprezentuje  próbę periodyzacji historii sztuki performance w Polsce i przemyślenia dotyczące możliwych podziałów historii sztuki performance. Przebiegają one wewnątrz ogólnych tendencji sztuki, do pewnego stopnia się z nimi pokrywają, jednak specyfika performance powoduje, że jej historia ma swoje własne punkty zwrotne, okresy ważne i wydarzenia przełomowe. 

Łukasz Guzek „Performance polski: historia, formy i narracje”
CSW Łaźnia
18 Stycznia 2007 (czwartek)
Godzina: 18.00

poniedziałek, stycznia 15, 2007

Nowi Dawni Mistrzowie w Obiegu.pl


  
 Zapraszamy wszystkich do czytania artykułu 
poświęconego"Nowym Dawnym Mistrzom".
www.obieg.pl/cal2007/07011401.php

niedziela, stycznia 14, 2007

UG inwestuje w sztukę




Wydział Prawa UG zakupił ostatnio pracę Beckett/Implantate Grzegorza Klamana. Uczelnia zafundowała swoim studentom codzienny kontakt z pracą artysty zaangażowanego, jednego z najważniejszych w swoim pokoleniu. Studenci historii sztuki mogą tylko pozazdrościć kolegom z prawa, gdyż im pozostają do oglądania na korytarzach jedynie puste ściany, bądź radosna twórczość studentów. Praca „Beckett/Implantate” to dwie kwadratowe tablice ze stali, z wyciętymi sentencjami ( „DIGITAL IMAGINING IS SEEN AS THE NEW DOMINANT PARADIGM OF REPRESENTATION”, „DIGITALITY ITSELF, 1010, IS THE ORIGIN FOR RELIGIOUS NARRATIVE OF PROGRESS”) mówiącymi o cyfrowej rzeczywistości, będące wynikiem zainteresowania artysty problematyką Internetu i rzeczywistością wirtualną. 

czwartek, stycznia 11, 2007

MOVING - Andrzej Karmasz w NCK


Nadbałtyckie Centrum Kultury
galeria re:wizja
zaprasza na otwarcie wystawy:

MOVING
Andrzeja Karmasza

Kuratorka: Agata Rogoś

12 stycznia 2007
godzina 19.00

 

Festyn w NCK-u




Poziom sztuki pokazywanej w NCK ciągle się waha. Był moment, kiedy wydawało się, że czasy nudnych wystaw w tamtejszej galerii już nigdy nie powrócą, a jednak - rozczarowanie! Najpierw nieciekawa wystawa Polkowskiego, a tydzień temu pokaz prac podsumowujących
cykl spotkań Antystress. Impreza odbywa się co miesiąc i w założeniu jest spotkaniem towarzysko - artystycznym, „mającym na celu konsolidację środowiska twórczego, politycznego
i biznesowego Trójmiasta”. Owa konsolidacja wydaje się jednak polegać na bliżej niezidentyfikowanych związkach, a całość utrzymana jest w festynowej atmosferze. Tomasz Olszewski w roli wodzireja oprowadza po galerii, omawia prace i przeprowadza wywiady z artystami, od których możemy dowiedzieć się o genezie, kolorystyce i przekazie prac. Motywem przewodnim ma być oczywiście dobra zabawa... Szkoda tylko że bez głębszej refleksji. Oprócz tego uderza zamiłowanie biorących w wystawie artystów do przedstawiania w swych pracach osób związanych z NCKiem, stanowiących przeważającą większość gości wernisażu...
Modelator proponuje inny tytuł imprezy: „ Poklepmy się nawzajem po pleckach”.

środa, stycznia 10, 2007

Etiuda & Anima Objazdowa 2006 - Laznia


Etiuda & Anima Objazdowa 2006

W czwartek(11.01.) i piątek(12.01.) w CSW Łaźnia odbędzie się kolejne spotkanie z cyklu Parakino. Jak zapowiadają organizatorzy, podczas dwóch dni zaprezentowane zostaną najatrakcyjniejsze filmy, które wyłoniono na międzynarodowym festiwalu. Krótkie etiudy zrealizowali studenci szkół artystycznych z Europy i świata. Odbywający się od 1994 roku festiwal „Etiuda”, a od 2005r. „Etiuda&Anima”, co roku przyznaje indywidualne nagrody, jak również nagradza szkoły. W Gdańsku pokazane zostaną między innymi filmy z Hamburg Media School oraz dwa zestawy filmów ze szwajcarskich szkół filmowych – zestaw animacji z Hochschule für Gestaltung und Kunst w Lucernie i etiudy z Hochschule für Gestaltung und Kunst w Zurychu.

Dzień 1.
11.01.07.czwartek
17:00-21.00

INDEKS DOW JANE (Dow Jane Index), reż. Alex Schmidt, Niemcy, 2005, 12'20''
JONAS I MORZE (Jonas am Meer), reż. Michael Sommer, Niemcy, 2005, 9’16’’
CHIŃCZYK NA WYNOS (Chinese Take Away), reż. Felix Binder, Niemcy, 2005, 11’20’’
ST. PAULI NA ZAWSZE (Der Geist von St. Pauli), reż. Michael Sommer, Niemcy, 2005, 7'30''
DZIECIĘCA ZABAWA (Ein kinderspiel), reż. Claudia Lehmann, 2005, 7’50’’
DOM (Heim), rez. Marc Brummund, Niemcy, 2005, 6'10''
"PRETUL INOCENTEI" (Cena niewinności), reż. Geanina Grigoras UNATC w Bukareszcie, Rumunia, 2005, 15'
"MIASTO UCIECZKI", reż. Wojciech Kasperski, PWSTViT w Łodzi, Polska, 2006, 18'
„SMUTNO” („A TOUCH OF SADNESS”) reż. Nicola Mills z The National Film & Television School (Wielka Brytania), 2005, 19'17''
„CUD” („THE MIRACLE”, „NES”) reż. Evgeny Ruman z Tel Aviv University (Izrael), 2006, 27'
„WSZYSTKO SIĘ UŁOŻY” („EVERYTHING WILL BE FINE”) reż. Jakub Stożek z WRiTV Uniwersytet Śląski w Katowicach (Polska), 2006, 20'30''
„KURZ” („DUST”, „IL POLVERE“) reż. Caterina Carone ze szkoły ZELIG (Włochy), 2006, 29'19'
„CHŁOPCY” („MALCZISZKI”, „THE YOUNGSTERS”) reż. Aleksander Gabrilian z VGIK w Moskwie (Rosja), 2006, 9'55'


Dzień 2.
12.01.07.
18:00-20.30.

45-minutowy blok filmów zrealizowanych przez studentów Hochschule für Gestaltung und Kunst [Szkoła Sztuki i Projektowania]w Luzernie.
CZOŁÓWKA HGKL/HGKL ANIMATION TRAILER, reż./dir.: Oliver Aemisegger , 2006, 40”NO EMPTY SHEET, reż./dir.: Simon Eltz, 2004, 3’LOSING IT, reż./dir.: Dustin Rees, 2005, 3’ROUGH BOXES, reż./dir.: Oliver Aemisegger, 2005, 3’METAWALTZ, reż./dir.: Maja Gehrig, 2003, 2’KICKER STICKER, reż./dir.: Marco Zizzi, 2004, 1’2PS, reż./dir.: Didi Fromherz, 2003, 4’PO KOCIE/APRÉS LE CHAT, reż./dir.: Marina Rosset, 2005, 3’WOLKENBRUCH, reż./dir.: Simon Eltz, 2005, 6’THE COLLECTOR, reż./dir.: Marco Zizzi, 2005, 3’ 40”BIAŁA NOC/UNE NUIT BLANCHEU, reż./dir.: Maja Gehrig, 2005, 9’ 15”TRAILER GLASSTUNDE, reż./dir.: Giordano Canova, 2006, 30“TRAILER DIE UNGLAUBLICHEN ABENTEUER DES RAUMSCHIFFS INFILTRATOR, EPISODE 42: IM KOPF, reż./dir.: Florian Amman, 2006, 30“TRAILER HEIMSPIEL, reż./dir.: Nathalie Oestreicher, 2005, 30”CEVAPCICI, reż./dir.: Jonas Meier, 2005, 3’ 42”

96 minut dla Hochschule für Gestaltung und Kunst [Szkoła Sztuk Plastycznych i Projektowania] z Zurichu.
HOTEL BELGRAD/BELGRAD HOTEL, reż./dir.: Andrea Staka, 1998, 13'
KOMPLEKS/DER KOMPLEX/THE COMPLEX, reż./dir.: Fabienne Boesch, 2002, 30'
SJEKI VATCHS!, reż/dir.: Thomas Ott, 2001, 15'RADOSNA WIELKANOC/FROHE OSTERN/HAPPY EASTER, reż./dir.: Ulrich Schaffner, 2005, 12'
RUMIENIEC/BLUSH, reż./dir.: Barbara Kucsar, 1999, 10'
CZEŚĆ MAYA/HOI MAYA/HI MAYA, reż./dir.: Claudia Lorenz, 2004, 12'


KRÓTKO:
Łaźnia
11-12.01.2007.
1dzień: 17:21
2dzień: 18:20.30

czwartek, stycznia 04, 2007

Szkoda mi farby na romby. Peter Fuss o sztuce, gdańskiej ASP i Trójmieście



Modelator: Jesteśmy świeżo po wernisażu Twojej wystawy Sometimes i feel ashamed to be polish. Dlaczego podczas otwarcia przeczytałeś tekst Romb w mojej sztuce Andrzeja Bębenka?


Peter Fuss: Bo to był śliczny tekst (śmiech). A poważnie, to często zdarzało mi sie być na wernisażach, na których przychodził taki moment, kiedy autor stawał na środku i nie pytany zaczynał tłumaczyć co go natchnęło, co było inspiracją i co chciał wyrazić swoimi pracami. Jakby w ogóle nie wierzył, że jego prace wyrażają to, co on chciał żeby wyrażały. Tak więc wpisując się w konwencje takich wernisaży stanąłem i odczytałem dwa teksty. Można te teksty traktować jako typowe dla dość często spotykanego myślenia o sztuce, które jest mi obce i wobec którego jestem zdecydowanie w opozycji. Pierwszy tekst to właśnie tekst pana Bębenka o rombie w jego sztuce, a drugim tekstem były trzy założenia do wystawy Nowi Dawni Mistrzowie napisane przez pana Kuspita.

M: Nie podzielasz opinii, że wystawa Nowi Dawni Mistrzowie jest ważnym wydarzeniem artystycznym?

P.F: Już samo nazywanie tej wystawy wystawą sztuki współczesnej jest nadużyciem. Wystawa ta nie tylko ma niewiele wspólnego ze sztuką współczesną, ona w ogóle ma niewiele wspólnego ze sztuką. Historia sztuki to historia postępu, rozwoju. To historia nowatorstwa. Jasne, że można nagle cofnąć się do XVI wieku. Można, jak pan Izdebski, antydatować swoje prace o 100, czy więcej lat. Można sobie wmówić, że się jest reinkarnacją Leonarda da Vinci i pisać teksty w lustrzanym odbiciu. Jednak w takich wypadkach jest się tylko żałosną karykaturą sztuki, żałosną karykaturą artysty i nie zmienią tego dywagacje pana Kuspita na temat sztuki.
Przykre jest, że przyjeżdża sobie facet z Ameryki, przywozi ze sobą kilka obrazów utrzymanych w stylistyce oleodruków i ogłasza się zbawcą sztuki, a ludzie to kupują. Że media niemal przed nim klękają, a sponsorzy ochoczo otwierają portfele. Pół biedy, gdy są to prywatne portfele - gorzej, że są i publiczne.
Oglądając owoc działania kuratora Kuspita, mam wrażenie, że jestem na wystawie takich amiszów kultury, którzy udają, że postępu w kulturze, nauce, technice nie było, że człowiek wciąż żyje w epoce sprzed fotografii, kina i internetu. Jest to wystawa ludzi, którzy zamknęli się w cywilizacyjnym skansenie i onanizują się lepszym, czy gorszym opanowaniem warsztatu. Jeśli jedyną wartością wytworów ich twórczości jest dekoracyjność i warsztat, to dziełom tym zdecydowanie bliżej do koronkowych serwet wydzierganych na szydełku, niż do sztuki.

M: Nie jest przecież tak, że obrazy na wystawie w Pałacu Opatów nie mają żadnych treści...

P.F: No, OK. Jest na przykład taki obraz, na którym trzy panie kucają i robią kupę nad brzegiem jeziora... i pewnie jest to trafna alegoria działalności nowych dawnych mistrzów. Ale jakie treści są w obrazie, który przedstawia przekrojonego arbuza? Albo czarne słoneczniki? Czy też czarno-żółte brzozy odbijające się w tafli jeziora? Cóż takiego ważnego chciał nam powiedzieć autor obrazu przedstawiającego faceta skaczącego do wody?

M: To jaka powinna być sztuka?

P.F: Nie da się robić sztuki oderwanej od rzeczywistości. Artysta powinien mieć świadomość czasów w których żyje, języka jakim posługują się współcześni mu ludzie, rozwoju cywilizacyjnego i kulturowego współczesnego mu świata. Powinien wiedzieć co się wokół niego dzieje. I przede wszystkim powinien mieć coś do powiedzenia. Jeżeli ma do zaoferowania tylko to, że nauczył się władać ołówkiem i zestawiać ultramarynę z czernią, to jest to naprawdę za mało. To tak, jakbym powiedział sobie: skoro nie robię błędów ortograficznych – to napiszę książkę grubą jak Ulisses. I po jej napisaniu bym mówił, że to jest książka wybitna - bo jest gruba i nie ma w niej żadnego błędu ortograficznego, są kropki na swoim miejscu i duże litery na początku zdania.

M: Podobno nie lubisz wernisaży, a w swoich pracach często odnosisz się do samej sztuki, chociażby w billboardzie Art is boring. Niektóre Twoje prace odnoszą się do tzw. światka sztuki. Czy Ty sam się od niego odcinasz?

P.F. Często na wernisażach odnoszę wrażenie, że wszyscy sobie zdają doskonale sprawę, że wystawa, w której otwarciu uczestniczą jest co najwyżej średnia. A mimo to trwają w specyficznym wernisażowym teatrze bo tak wypada. Słuchają przedmowy w stylu Romb w mojej sztuce, słuchają jak artysta przez 15 lat dochodził do tego, jak ten romb namalować, jakie miał przygody, w jakich galeriach wystawiał, że w 94 roku wystawiał w Tczewie, w 98 wystawiał w Działdowie, a w Gdyni miał wystawę w restauracji. Wszyscy w skupieniu słuchają i przytakują, mając świadomość średniości tego artysty i pewnie ci artyści mają świadomość swojej średniości, ale wszyscy uczestniczą w tym teatrze, bo tak jest przyjęte na wernisażach. Po czym gratulują autorowi wystawy, bo wypada pogratulować i mówią ze jest OK, bo wypada powiedzieć że jest OK. Takich wernisaży nie lubię. Nie lubię zadęcia i sztuczności. I od zadęcia i sztuczności się odcinam.

M: Wystawa Sometimes i feel ashamed to be polish mówiła o problemach polskich. Jak jest z rozumieniem Twoich prac za granicą?

P.F: Zdaję sobie sprawę, że większość prac z tej wystawy może być dla obcokrajowców kompletnie nieczytelna. Bo o ile mogą się orientować, że mamy w tej chwili bliźniaków u władzy, to już nie będą w stanie złapać takich niuansów jak logo TV Trwam, czy też rozpoznać Daniela Olbrychskiego dewastującego Zachętę. Przygotowując tę wystawę zdawałem sobie sprawę, że będzie hermetycznie polska, i że większość z tych prac nie będzie zrozumiana poza Polską. Ale nie dotyczy to wszystkich moich prac, na przykład seria Everyday I am, do której prace powstawały na zasadzie bloga, jest bardzo dobrze przyjmowana za granicą. Wojna w Iraku, proces Michaela Jacksona, choroba papieża – to rzeczy zrozumiałe i dla Polaka i dla Francuza i dla Kanadyjczyka.
Namalowałem też kiedyś obraz, na którym byli Bush, Kwaśniewski i Blair z tekstem, że mają małe fiutki. Praca ta powstała krótko po podjęciu decyzji o napadzie na Irak. Dla wielu ludzi za granicą Kwaśniewski był kompletnie nierozpoznawalną postacią. Pytali się kto to jest i dlaczego między Bushem i Blairem? Dopiero wtedy do nich docierało, że Polska to jest ta trzecia egzotyczne siła, która robi wraz z Amerykanami i Brytyjczykami inwazję na Irak.

M: Działasz w przestrzeni publicznej, czyli zależy ci aby dotrzeć do większej liczby ludzi.

P.F: Oczywiście, że zależy. Jak chyba zresztą każdemu, kto robi sztukę. Na wernisażu mojej wystawy w PGR_arcie było około 50 osób. Tyle mniej więcej osób widziało mój billboard na stacji kolejki SKM w ciągu zaledwie pół godziny. A kiedy na twój wernisaż przychodzi 15 osób, wliczając w to twoich znajomych, to musi być już naprawdę smutne. Co z tego, że się upijesz na tym wernisażu, że porozmawiasz z sympatyczną dziewczyną, kiedy to co zrobiłeś obejrzy tylko te 15 osób. Nie wierzę w robienie sztuki tylko dla samego siebie, tylko dla własnej satysfakcji.
Poza tym wychodząc w miasto, trafiam do ludzi, którzy zwykle na wystawach nie bywają. I wreszcie wychodząc z pracą w miasto, robię to wtedy kiedy chcę, nie muszę tego planować z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, jak zwykle bywa w galeriach.

M: Jak się odbywa wieszanie billboardu na ulicy? I czy ma dla Ciebie znaczenie w jakim miejscu się on pojawia?

P.F.
W jaki sposób odbywa się wieszanie - powinno zostać moją tajemnicą, żeby za bardzo się nie dekonspirować. Co do miejsca, to często miejsce ma bardzo duże znaczenie. Jedna z moich prac była nie przypadkowo zawieszona na bramie Stoczni Gdańskiej. Praca pojawiła się kilka dni po wiecu premiera Kaczyńskiego, który odbył się na terenach stoczni. Wtedy właśnie z ust Kaczyńskiego padły sławetne słowa: My jesteśmy tu gdzie wtedy, oni tam, gdzie stało ZOMO. Cały ten wiec poparcia był takim zawłaszczeniem idei i symboli. Czegoś co dla ludzi w moim - i nie tylko w moim - wieku, było ważne. Tamto wystąpienie Kaczyńskiego było wystąpieniem dyktatora, który mówi co jest słuszne, a co nie i jak należy myśleć, kto jest zdrajcą, a kto nie jest zdrajcą, że należy rękę podawać Andrzejowi Gwieździe, a nie na przykład Lechowi Wałęsie.

M: Ale jak praca This Picture is not for sale ma się do spraw politycznych?

P.F: No cóż, możesz przeczytać Ten obraz nie jest na sprzedaż i pomyśleć sobie, że artysta w ten sposób odniósł się do rosnących cen prac Sasnala i Uklańskiego, czy też zainteresowania panów z Pet Shop Boys pracami Rogalskiego. Czym swego czasu ekscytowali się na blogach skądinąd prężnie działający młodzi polscy marszandzi. Billboardu nikt nie kupi, to jest obraz skazany na zepsucie, którego nie da się kolekcjonować, wisi sobie i zaraz go zakleją. Nie da się na nim zarobić, ale z drugiej strony autor nie musi zabiegać o to, żeby go kupili.
Możesz też skupić się na tym, że dwa paski na tym billboardzie nawiązują do flagi Polski. I możesz zdanie Ten obraz nie jest na sprzedaż odnieść do toczącej się ostatnio dyskusji o patriotyzmie. Że są rzeczy, których nie da się sprzedawać, czy wpoić na siłę. Szacunku do państwa nie wpoi sie młodzieży przez obowiązek częstego śpiewania hymnu narodowego na apelach, czy też poprzez zastąpienie w spisie lektur Gombrowicza Sienkiewiczem – a takie pomysły miał minister Giertych.
Możesz w końcu popatrzeć na ten billboard także w kontekście miejsca, że pojawił się akurat na bramie Stoczni Gdańskiej i to na krótko po tym jak premier starał się wmówić wszystkim, że tutaj nie toczyła się walka o wolność i Solidarność tylko o pisowską rzeczpospolitą solidarną. I możesz odnieść ten billboard właśnie do tego zawłaszczenia idei i symboli przez premiera Kaczyńskiego.

M: A jakie znaczenie miało miejsce w przypadku billboardu Art Is boring, przyklejonego na Hallera?

P.F: To było po prostu ładne miejsce, ten billboard mógł się pojawić gdziekolwiek. Billboardy przyklejałem także przy stacjach kolejki SKM, po to by więcej ludzi mogło je zobaczyć. Poza miejscem znaczenie może mieć też czas, w jakim pojawia się praca. Billboard z papieżami przykleiłem nazajutrz po ostatnim dniu pielgrzymki papieża w Polsce, a billboard z Kaczyńskimi zaraz po nominacji Kaczyńskiego na premiera przez prezydenta-bliźniaka.

M: Czyli działasz natychmiastowo.


P.F: Tak, przy czym kontekst czasu ma znaczenie tylko w tym konkretnym czasie, w okresie kiedy praca wisi na mieście. Billboard z papieżami pojawił się, kiedy ludzie mieli jeszcze świeżo w głowach maraton z pielgrzymką papieża w telewizorze. Z upływem czasu odniesienie do konkretnego czasu zatraca się. Jednak praca powinna się bronić także po upływie tego konkretnego czasu. Dziś już nie ma większego znaczenia czy dany billboard pojawił się 15 maja, czy 10 listopada. Czasami działam natychmiastowo, aby skomentować konkretne zdarzenie, ale to nie jest regułą. Jednak moje prace zawsze są o czymś, są wypowiedziami na temat czegoś. Szkoda mi farby na romby.

M: Nie lubisz sztuki modernistycznej?

P.F: Trzeba mieć świadomość historii sztuki, że coś kiedyś miało już miejsce i dlaczego. Oczywiście Czarny kwadrat był ważnym obrazem w dziejach sztuki i dziejach kultury. Ale jeżeli widzę teraz - już prawie sto lat po Czarnym kwadracie, że faceci w wyciągniętych swetrach wciąż malują czarne kwadraty, albo czarne romby, mając przy tym usta wypchane frazesami o sztuce i przeżyciach estetycznych, to widzę tylko koślawych naśladowców oderwanych od czasów w których żyją, oderwanych od historii sztuki, o której tak pięknie mówią. Być może jest to kwestia edukacji? Rozmawiałem ostatnio z dziewczyną z liceum plastycznego w Gdyni, która nie wiedziała kto to jest Hirst, nie wiedziała kto to jest Sasnal, a w tym roku robi dyplom. Żaden profesor od malarstwa czy historii sztuki, nie powiedział jej nic o sztuce współczesnej, uznając pewnie, że sztuka współczesna kończy się na Picassie.
Nie wiem jak z nauczaniem o sztuce współczesnej jest na ASP w Gdańsku, choć pewnie nie najlepiej skoro rządzi tam dwóch nowych dawnych mistrzów. Ten od antydatowania i ten drugi, od Ostatniej wieczerzy – obrazu o wartości monstrualnego obrusa. Z drugiej strony nie żyjemy już w czasach PRL-u, nasz kontakt ze sztuką nie musi być ograniczony do wystaw Dudy-Gracza, czy wystawy w Pałacu Opatów. Nie jesteśmy zamknięci, jest Internet, ludzie mogą się komunikować, wyjeżdżać. Jeśli ktoś chce, to może śledzić co się dzieje na świecie, bez względu na to, co mówi mu jego profesor. Wystarczy chcieć.

M: Na wystawie w PGR_arcie sam zaaranżowałeś układ obrazów. Dlaczego w pewnym momencie ciąg zawieszonych w jednym rzędzie prac przerywa pusty fragment ściany z gołym gwoździem?


P.F: Raz po raz potwor cenzury daje nam znać o sobie. Czasami jest to potwor o twarzy posła Roberta Strąka, który wyzwala ludzkość od Pasji Doroty Nieznalskiej. Czasami ten potwór ma twarz bielskich urzędników usuwających z wystawy Saddam Hussein Shark Davida Cernego, a czasami ma twarz przestraszonej kuratorki z Wilanowa, bojącej się wystawić plakat RAT-u w obawie przed zemstą PiS-u. I choć te potwory cenzury mają rożne twarze, to skutek jest taki, że tym, którzy chcą oglądać sztukę, pozostają jedynie gwoździe na ścianie.

M: Obserwujesz reakcje ludzi na twoje prace w przestrzeni publicznej?


P.F: Fotografuję moje prace po wyklejeniu i siłą rzeczy widzę jakie są reakcje. Ale jakoś specjalnie nie obserwuję; nie stoję i nie patrzę, że ten się zaśmiał, a tamta przystanęła. Chętnie natomiast czytam dyskusje na forach internetowych, komentarze na blogach. Na przykład na trójmiasto.pl, była ostra dyskusja przy okazji billboardu z papieżami. Pojawił się między innymi taki głos, że gdyby papież Jan Paweł II nie był przekreślony, to byłaby to sztuka, a że jest przekreślony, to już to sztuką nie jest. Billboard z papieżami wzbudził duże emocje, były nawet głosy, ze zrobili go Żydzi.

M: Wstydzisz się być Polakiem?

P.F: Czasami. W tych momentach, które przedstawiłem – tak. Na wernisażu w PGR_arcie był chłopak, który mi powiedział, że jego te rzeczy nie wstydzą, że one go wkurwiają. Więc on by pewnie zrobił wystawę „Czasami wkurwia mnie być Polakiem”, ale mnie to już ani nie śmieszy, ani nie wkurwia. Mnie to żenuje i zawstydza.

M: Mieszkasz także w Londynie, czy tam rozklejasz billboardy?


P.F: Tak się złożyło, że za granicą pokazuję swoje prace głównie w galeriach. Nie chodzę z teczką od galerii do galerii i nie zabiegam o to, żeby mieć wystawę. Pokazuję prace tam, gdzie mnie zapraszają. Są więc to głównie galerie niszowe.

M: Mówisz, że wstydzisz się tego co dzieje się w Polsce, ale czy myślisz, że istnieje państwo w którym obywatele nie mają powodów do wstydu?


P.F: Oczywiście, że wszędzie są takie powody. Są Amerykanie, którzy wstydzą się za Busha. Ale mogą to swobodnie manifestować, mogą stanąć pod Białym Domem i wykrzyczeć, że Bush to idiota. U nas policja po całym kraju ścigała Huberta H., po tym gdy podpity, powiedział na Dworcu Centralnym co myśli o prezydencie Kaczyńskim i jego sługusach. U nas ściga się też emeryta, za to że przesłał e-mailem zdjęcie kaczek, czym strasznie naraził na szwank majestat rządzących bliźniaków. W każdym kraju zdarzają się gafy popełniane przez polityków, że wspomnę tu chociażby o Berlusconim. Ale to nie tylko gafy i brak klasy są u polskich polityków porażające. Porażająca jest przede wszystkim ich głupota. Głupota, która staje się normą. Nie wiem, czy jest jeszcze kraj na świecie, gdzie uważa się, że prezerwatywy są szkodliwe. A w Polsce znaleźli się tacy posłowie. Polski rząd chce przeznaczyć pieniądze na promowanie kalendarzyka małżeńskiego, jako jedynego właściwego środka antykoncepcyjnego. Takie rzeczy nie zdarzają się w cywilizowanym świecie.

M: Ale przynajmniej dzięki temu masz o czym malować obrazy...

P.F: Obawiam się jednak, że cena jest zbyt wysoka. Wolałbym żebyśmy mieli normalnego prezydenta, żeby nikt się nie bał wystawić billboardu R.A.T.-u w Wilanowie, żeby żaden Kmicic nie niszczył w Zachęcie dzieł sztuki. Nie cieszę się, że teraz jest jak jest, bo mogę namalować o tym obrazek. Wolałbym, żeby było normalnie. Jest masa innych rzeczy, które pozostają do namalowania.

M: No właśnie co byś robił gdyby nasi politycy nie dostarczali ci inspiracji? Czy twoja sztuka nadal byłaby walcząca?

P.F. Ciężko mi teraz prorokować, co konkretnie bym namalował. Może byłby to obraz o rytualnym wycinaniu łechtaczek dziewczynkom w Afryce? Trudno teraz o tym przesądzać.

M: Stajesz się coraz bardziej popularny, nadal nie ujawniasz swojej tożsamości. Co się stanie jak zaczniesz być zapraszany do galerii, aby brać udział w dużych wystawach? Skorzystałbyś z zaproszenia instytucji państwowej?


P.F: Gdybym wam powiedział, że się nazywam Andrzej Jastrzębski, albo Dominik Wiśniewski, to ani przez moment byście się nie zastanawiali jak mam naprawdę na nazwisko. Przyjęlibyście to za pewnik. Ale ponieważ nazywam się Peter Fuss, to wam już tutaj coś nie gra, bo nie brzmi po polsku i zaczynacie się zastanawiać. Co to za różnica czy podpisuję się Peter Fuss, czy Wiśniewski? Z wystawami też nie widzę problemu. Jak do tej pory, jeśli ktoś chciał mnie zaprosić do galerii – to mnie zapraszał. W końcu jakoś te moje wystawy się odbywają.

M: Ale nie chcesz też pokazać swojej twarzy, dlatego pytamy o tożsamość.

P.F: Nie pokazuję twarzy, nie dlatego, że jestem jakoś okrutnie brzydki, albo, że boję się, że będę przez to tak obrzydliwie popularny, że nie będę mógł przejść spokojnie ulicą. Po prostu nie pokazuję twarzy dlatego, że działam także nielegalnie. Ale czy dla ludzi, którzy trafiają na moją sztukę w mieście jest w ogóle istotne jak wyglądam? Oni nie wiedzą też jak wyglądał Kossak, mimo że mają reprodukcje Kossaka na ścianie.

M: Co myślisz o gdańskiej ASP?

P.F: Niewiele wiem o gdańskiej ASP, jak to wygląda od środka, jakie są relacje między studentami, a profesorami itd. O gdańskiej ASP wiem jedynie tyle, że wykłada tam Grzegorz Klaman, ale też wykłada tam facet od monstrualnego obrusa i jego kolega nowy dawny mistrz. Nie wiem na ile studenci są odporni na tych nowych dawnych mistrzów, a na ile dają im robić sobie wodę z mózgu. Wiem też, że swego czasu rektor tej uczelni na procesie Nieznalskiej wypowiadał się przeciwko wolności wypowiedzi w sztuce. Co w ogóle było jakimś kuriozum.
Ale niestety nie widzę aktywności młodych artystów-studentów ASP w Gdańsku. Zanim miała miejsce afera z Nieznalską istniała Galeria Wyspa, i wówczas jeszcze wokół gdańskiego ASP coś się działo, o czymś się słyszało. Chciałoby się, żeby studenci ASP robili jakiś ferment w mieście, żeby mieli powera, żeby ich było widać. A tymczasem niewiele się jakoś dzieje. Zresztą nie widać też za bardzo ich starszych kolegów – artystów z Trójmiasta. Może ich w ogóle tu nie ma?

M: Jest sporo artystów z Gdańska, którzy robią dużą karierę w Polsce i nie tylko, np. Dominik Lejman.

P.F: On jest z Gdańska? W ogóle nie kojarzyłem go z Gdańskiem. No to jest Lejman, Klaman... ktoś jeszcze?

M: Możemy wymieniać dalej: Ania i Adam Witkowscy, Andrzej Karmasz, Iwona Zając, która teraz bierze udział w Zachęcie w wystawie Malarstwo Polskie XXI wieku, Jarosław Fliciński, Robert Kaja, Robert Rumas, Anna Baumgart, Julita Wójcik, Dorota Nieznalska, Anna Reinert...

P.F: No ok, ok – starczy. Cofam tezę, że w Trójmieście nie ma artystów. To rzeczywiście było wielkie semantyczne nadużycie z mojej strony. Jakoś nikogo z wymienionych nie kojarzyłem z Trójmiastem. No może poza Nieznalską, ale to pewnie zasługa afery z Pasją.
Ale wyszliśmy od tego, że nie widać działań studentów z ASP i to niestety jest smutny fakt.

M: Nie ujawniasz swojej prawdziwej tożsamości, unikasz odpowiedzi na pytania, które dotykają twojej prywatności - nie bałeś się spotkać z nami?

P.F: Bez przesady - nie dostaję jeszcze paranoi.

Z Peterem Fussem rozmawiali: Roma Piotrowska, Ola Grzonkowska i Maks Bochenek.
Zdjęcia dzięki uprzejmości artysty.
http://www.peterfuss.com/

TOO MANY FEMALES w PGR-ARCIE

fot.Kamila Siwińska

"Girls just want to have fun"!… W kalendarzowy wieczór Trzech Króli w Wolnej Pracowni PGR_ART obchodzony będzie Wieczór Trzech Królowych. Multidyscyplinarny wieczór artystyczny podzielony został na trzy części. Jako pierwsze swoje fotografie zaprezentują Kamila Siwińska, Joanna Miklaszewska i Ewelina Gmerek (absolwentki Fotografii na Wydziale Komunikacji Multimedialnej ASP w Poznaniu). Odsłona druga to girls-band z Holandii "Polly and the Peggys" , którego inicjatorką była Dorota Walentynowicz, a współtworzą go Aubrey Heichemer (USA) i Jessica de Boer (NL). Dziewczyny grają na rozmaitych instrumentach, wydobywając z nich niepowtarzalne dźwięki, którym towarzyszy nieprzeciętny wokal. Ostatnie artystki- Karolina, Wanda i Emzeta -to bohaterki filmu "Uładzik" z serii "Dobrze - etiudy na trzy dziewczynki i kamerę wideo".
o.
KRÓTKO:
PGR_ART.
6.01.07.
22:00

wtorek, stycznia 02, 2007


Tło autorstwa Marka Okrassy

Raz na dwa miesiące w Sali Mieszczańskiej Ratusza Staromiejskiego w Gdańsku odbywa się cykliczna impreza, prowadzona w luźnej atmosferze  pt. Antystress, podczas której można poznać twórczość artystów (także tych nieprofesjonalnych)
 działających na Wybrzeżu. Organizatorzy  liczą na integrację środowisk twórczych, ale także samorządowych i lokalnego biznesu, by w przyszłości wspólnie realizować działania z korzyścią dla regionu. Zobaczymy prace: Jacka Staniszewskiego, Kacpra Ołowskiego, Wilgi Badowskiej, Magdy Benedy, Jacka Kornackiego, Maxa Szwocha (prezentacja multimedialna), Marka Okrassy (instalacja), Macieja Gorczyńskiego (instalacja), Józefa Czerniawskiego i Krystyny Zuchwały.

Krótko:
Gdzie: Ratusz Staromiejski, ul. Korzenna 33\35.
Kiedy: Otwarcie: 4.01.2007, godz. 17:00
Wystawa czynna codziennie w godz. 10-18, do 8.01. 
Wstęp wolny

TOTART W PLAMIE


„Kużden uprawia poletko sztuki na swoim odcinku...” – oto motto pokazu filmów Konjo Konnaka, jednego z głównych członków grupy Totart. W zeszłym roku anarchistyczna formacja artystyczna świętowała swoje 20-lecie. Założycielami są Zbigniew Sajnóg, Paweł Konjo Konnak, Paweł Paulus Mazur,Mariola Białołęcka, Iwona Bender, Artur Kudłaty Kozdrowski .Później dołączyli Lopez Mausere, Tymon Tymański, Darek Brzóska Brzóskiewicz czy grupa YO ALS JETZ (Rusciński,Kabala,Awsiej) i wielu wielu innych. Grupa Totart niejednokrotnie prowokowała swoimi kontrowersyjnymi wystąpieniami, komentując zaistniałą sytuację społeczną czy polityczną. Wokół Totartu skupiało się wielu artystów, którzy wykorzystywali różnorodne środki przekazu, m.in. grafikę, poezje, malarstwo, muzykę, fotografię, plakat, video czy performance. Oprócz licznych happeningów i akcji, Totartowcy powołali grupę poetycką „Zlali mi się do środka”. Równolegle do Totartu powstała Ariegarda (jesteśmy ariergardą narodowej kultury, pilnujemy, aby nikt nie wyrżnął jej w dupę), Imprzejawnikowy Solananarchistyczny Kabaret Profuzyjny Zlew Polski, Koncern Metafizyczno-Rozrywkowy Pigułka Progresji oraz muzeum objazdowe Totartu.
Festiwal Filmów Końjo Konnaka, czyli XX lat Totartu
Motto: Kużden uprawia poletko sztuki na swoim odcinku... Zbig Mesjago '86
Filmy - narracja - zlewności metafizyczno-społeczne
6.01.07.
"Totart czyli przemyślność domokrążcy" 1993
"Galeria C14" 1993
"Totart nad miastem" 1997
"Dezerter - nie ma zagrożenia" 1994
...und krótkie formy profuzyjne
7.01.07.
"Swędzenie plazmy" 1992
"Tymon Tymański" 1996
"Układ otwarty - Józef Robakowski" 1995
"Okolice końca - Andrzej Szewczyk" 1998
"Exodus - Robert Brylewski" 1996
...und spontaniczne wylewy
Krótko:
6-7.01.07.
PLAMA Młodzieżowy Klub Twórczy. Ul. Pilotów 11, Gdańsk Zaspa
19:00
o.