Popularność fotografii w Polsce jest ogromna, a dowodem na to są liczne jej festiwale.
Tylko w tym roku odbyło się już kilka takich imprez, były to – warszawski Festiwal Fotografii, krakowski Miesiąc Fotografii, Fotofestiwal w Łodzi i Biennale Fotografii w Poznaniu. Także w Trójmieście mamy swój własny festiwal – „Transfotografię”. Zgodnie z obowiązującym trendem - impreza rozbita jest na kilkanaście miejsc. Poszczególne wystawy można oglądać w galeriach, a także w pubach, operze oraz pod gołym niebem. Organizatorzy założyli, że całość będzie miała charakter problemowy, co w tego typu festiwalach jest raczej rzadkością. Jej hasłem przewodnim są „granice i ich przekraczanie”.
Zaczniemy od wystaw na
SANA HUSAM EL-AZZEH:STREFA-BRZEG-DOM.
Gregorire Eloy
GRANICE I PRZEKRACZANIE:TOMASZ RYKACZEWSKI:DRUGA STRONA.
Na rozległej powierzchni jednego z pięter byłego magazynu zostało zaprezentowanych kilka wystaw. Wszystkie miały mówić o tytułowych granicach i ich przekraczaniu, powtarzając za Spilleboutem - „tych fizycznych, między państwami jak i metaforycznych, znajdujących się wewnątrz ludzkiego umysłu”, ale niestety czasami ma się wrażenie, że niektóre prace zostały na siłę podciągnięte pod pojęcia wywoławcze. Wątpliwe uzasadnienie swojego udziału w wystawie znalazły prace Rafała Milacha, zrealizowane na granicy czesko- austriackiej. Zdjęcia te ukazują ujmująco kiczowate widoczki „wesołego miasteczka” dla dorosłych, czyli podrasowanego centrum handlowego. Niestety prace te wydają się nic nie wnosić do tematu granic i ich przekraczania. Niezwykle ciekawy, a jednocześnie rozczarowujący technicznie jest projekt kuratorski Sany Husam El-Azzeh, która podjęła temat Palestyny. Oddała aparat fotograficzny blisko czterdziestu palestyńskim dzieciom, po to by pokazać obszar nękany przez wojnę zupełnie z innej perspektywy. Jakże porusza spokój emanujący z fotografii, gdy uświadomimy sobie jak niespokojne mają dzieciństwo ci mali fotografowie. Bezwiednie uwikłani w konflikt, bawiąc się na gruzach zburzonych domów opowiadają nam zupełnie inną historię, niż ta znana nam z fotoreporterskich relacji, przepełnionych drastycznymi ujęciami ofiar mordów. I mimo, że fotografie te pokazują Palestynę jakiej nie znamy - z dziećmi grającymi w piłkę i jedzącymi różową watę cukrową, to jest w nich coś niesamowicie niepokojącego.
Próbą znalezienia wspólnej tożsamości krajów Europy środkowo - wschodniej jest seria fotografii Gregorire Eloy, w których artysta, w stylistyce sugerującej zdjęcia archiwalne, zaprezentował mało rozpoznawalne i nieatrakcyjne zakątki tych krajów. Zdjęcie zrobione w Gdańsku, z równie dobrze mogłoby zostać zrobione w Bukareszcie. Elementy wyróżniające kraje, w których zostały zrobione fotografie - nie zostały wyodrębnione, a granice i różnice chwilowo się zatarły… Ciężko jest tam jednak odnaleźć zapowiadane w broszurze wystawy „ślady historii i pamięci zbiorowej”.
GRANICE I PRZEKRACZANIE:TOMASZ RYKACZEWSKI:DRUGA STRONA.
Wspaniały potencjał głównej sali nie został w pełni wykorzystany. Zaskakują znajdujące się tam elementy pozostawione przez poprzednich użytkowników budynku, takie jak posąg Statui Wolności, gipsowa Wieża Babel, stare łóżko , czy wyróżniona taczka na podeście! Poprzez te niepotrzebne gadżety całość ekspozycji niewątpliwie traci, a niewielkich rozmiarów zdjęcia gubią się w ich towarzystwie. Wśród nie zapadających w pamięci prac interesująca wizualnie jest propozycja Tomasza Rykaczewskiego, wchodząca w skład wystawy „Granice i Przekraczanie”. Rykaczewski podejmuje dobrze znany i popularny w sztuce - problem homoseksualizmu. Jego portrety, ukazujące transseksualistów i rodziny z obojgiem rodziców tej samej płci, mimo iż niespecjalnie odkrywcze, to nadal są potrzebne w kraju, gdzie o tolerancję musimy ciągle walczyć.
SPUTNIK PHOTOS:NA GRANICY
Zainteresowanie zjawiskami geosocjologicznymi przejawia się w projekcie grupy ośmiu fotografów „Sputnik Photos” z Czech, Gruzji, Polski, Słowenii i Słowacji, którzy poświęcili swoją relację tzw. „nielegalnym” imigrantom w „Nowej Europie”. Zdjęcia ukazujące imigrantów i ich rodziny zostały uzupełnione tekstem, opowiadającym historie ich życia, które są opowieściami ludzi uciekających przed nędzą i prześladowaniem. Jako ludzie „nielegalni” nie posiadający żadnych praw, każdy dzień spędzają na nerwowej walce o przetrwanie, w ciągłym strachu przed deportacją. Problem traktowania imigrantów przez nowe kraje UE jest w Polsce bardzo aktualny, a debata nad prawem wyboru miejsca zamieszkania przez każdego człowieka bez względu na status majątkowy, kolor skóry czy pochodzenie powinna stać się głośniejsza.
Na zakończenie można obejrzeć „sterylne” pejzaże mroźnego Spitzbergenu zrobione przez Gautiera Deblonde. Mimo iż technicznie doskonałe, to znów wydają się być na siłę podpięte pod temat wystawy.
Całość, mimo kilku bardzo ciekawych prac i koncepcji artystycznych, niestety sprawia mało zachęcające wrażanie sztucznego konstruktu, poprzetykanego niepotrzebnymi rekwizytami.
RP
GAUTIER DEBLONDE:ARCTIC
2 komentarze:
tylko jedna osoba ogladala zdjecia? ;)
W Trójmieście to chyba tylko na Kuspita waliły tłumy... no i może gdyby przywieźli impresjonistów... ;)
Prześlij komentarz