sobota, stycznia 05, 2008

Zmiany w Kolonii Artystów

Debata w PGRarcie. Od lewej: Mikołaj Jurkowski, Tomasz Tromer
Kilka dni temu w Gazetcie Wyborczej ukazał się artykuł „Koniec Kolonii Artystów”, ale czy to naprawdę koniec? Rezydenci Kolonii, dziennikarze i zwykli gdańszczanie zebrali się w piątek na konferencji prasowej zorganizowanej przez PGR-art. Robotnicy sztuki (PGRart), jako jedni z niewielu rezydentów Kolonii Artystów, nie dostali propozycji przeniesienia swojej działalności w inne miejsce należące do dewelopera. Dyskusja przebiegała w napiętej atmosferze. Sylwester Gałuszka i Mikołaj Jurkowski (PGRart) zarzucali developerowi przedwczesne wyrzucenie ich z lokalu, gdyż jak mówili, ustnie ustalony termin wyprowadzki wyznaczony był dopiero na wrzesień 2008 roku. Artyści rzeczywiście dość niespodziewanie musieli przenieść się do innych budynków, głównie do sąsiedniego budynku dyrekcji.


Kolonia Artystów powstała z woli developera w 2001 roku, kiedy to zabrano się za polepszenie wizerunku tego terenu w oczach mieszkańców Gdańska. „Żadne pieniądze przeznaczone na kulturę nie są neutralne. Developer korzysta na obeności artystów, bo zwiększa się wartość terenów i miasto na tym zyskuje bo powstaje ciekawy produkt artystyczny” - mówi Aneta Szyłak, dyrektorka Instytutu Sztuki Wyspa. Początkowe plany zakładały

5-letnią obecność artystów na tym terenie. Widmo wyprowadzki cały czas wisiało nad artystami, aż w końcu po siedmiu latach nadeszło to co od początku było nieuniknione. W budynku Centrali Telefonicznej działało prawie dwadzieścia pracowni artystycznych, oraz kilka galerii. Największą popularność zdobył PGRart, który prawie co tydzień organizował imprezy artystyczne i muzyczne. I to właśnie imprez, w tej części stoczni, nam zabraknie! Podpisano już umowy na wynajem pracowni z około dwudziestką osób, ale na działalność wystawienniczo-imprezową przestrzeni już nie przewidziano. O tym głównie dziś w kolonii dyskutowano. Jacek Niegoda przypominał, że Młode Miasto było promowane właśnie przez działalność wystawienniczą, koncerty, przyciąganie młodych ludzi z miasta, a nie poprzez pracę w zamkniętych pracowniach. Rzeczywiście - Kolonia miała w założeniu Synergii99 (poprzedniego, 5-letniego właściciela tych terenów) wypromować Młode Miasto jako dzielnicę przychylną gdańszczanom. Synergia swój cel najwyraźniej osiągnęła bo odsprzedała teren następnej firmie - BPTO, która teraz zabiera się za transformację terenu. Lidia Makowska (Stowarzyszenie Kultura Miejska) zarzucała BPTO, że wykorzystuje zbudowany już w ciągu kilku lat prestiż Kolonii:„Państwo jako firma przejęliście potencjał po Synergii. Istnieje pojęcie społecznej odpowiedzialności biznesu. Przyszliście tutaj po 5 latach, na teren który jest już rozpoznawalny jako marka”.

Budynek dyrekcji to na razie jedyne miejsce, do którego mogli przeprowadzić się artyści, bo jako jedno z niewielu ma ogrzewanie. Na stoczni istnieje bardzo wiele budynków, które można zaadaptować do celów artystycznych (do momentu rewitalizacji lub wyburzenia), niestety na przeszkodzie stoi stan w jakim się one znajdują. W 2001 roku artyści dostali budynek, który jako jeden z pierwszych miał być przekształcony w biura, ale za to był najbardziej komfortowy! „Nie chcieliśmy brać pracowni w budynku Centrali, bo wiedzieliśmy jaka czeka go przyszłość. Dlatego zaadaptowaliśmy budynek Modelarni i byłej Szkoły Budowy Okrętów, gdzie mieliśmy znacznie gorsze warunki, ale lepsze perspektywy”- mówiła Aneta Szyłak.
Być może dyskusja otworzyła nową furtkę w związku ze sztuką, nie tylko w stoczni, ale także w Trójmieście. Sytuacja kryzysowa spowodowała, że artyści i animatorzy kultury zebrali się aby dyskutować nad przyszłością niezależnej sceny artystycznej w Gdańsku. Marcin Sylwańczyk, kierownik Referatu Kultury UM w Gdańsku, zadeklarował że miasto będzie prowadzić rozmowy z artystami na temat trzech budynków, które mogłyby stać się ich nową siedzibą. Są to była Zajezdnia Tramwajowa na Dolnym Mieście, zbiornik wody na ulicy Sobieskiego i zbiornik wody na Orunii. „Nie przyszedłem tutaj jako jedna ze stron konfliktu – mówił - jeśli macie problem to Wam pomożemy. Z Teatrem Znak rozmawialiśmy od ponad roku i dla nich udało nam się znaleźć miejsce i rozwiązać kwestię przeprowadzki. Natomiast o problemie Kolonii Artystów dowiedziałem się oficjalnie dopiero wczoraj na spotkaniu w Urzędzie Miejskim.” Pierwszy raz od dłuższego czasu artyści rezydujący w budynku Centrali głośno wyrazili swoją potrzebę, stali się widoczniejsi. Myśląc o Kolonii Artystów często zapomina się, że znajduje się tam około dwadzieścia różnych pracowni artystycznych. Artyści z tamtych pracowni pozostawali dotąd w tle, ale może nowa sytuacja będzie dla nich impulsem aby się zjednoczyć i zacząć wspólnie walczyć o nowy budynek na stoczni, także przeznaczony do celów wystawienniczych. „Fajnie by było wypracować jakiś nowy rodzaj współpracy dotyczącej próby przeniesienia tej tkanki, tego bardzo delikatnego sposobu działania między nami. I mimo że Sylwkowa i Mikołajowa działalność w sensie medialnym dominowała, to jednak mnóstwo z tych pracowni wytwarzało w tym budynku pewną energię. Radziliśmy sobie bez jednej sprzątaczki, z imprezami czasami na paręset osób i nie było tak naprawdę żadnego incydentu. Także ta nasza współpraca nie była taka zła. Ona może w Was budzić lęk, ale chcemy wejść, przy zachowaniu tego lęku, we współpracę i poszukać dla nas nowego budynku, gdzie można by organizować imprezy i wernisaże” – mówił Piotr Jachołkowski, rezydent Kolonii Artystów. Przedstawiciel właściciela terenów, Tomasz Tromer wyraził zainteresowanie tak wyrażoną chęcią współpracy i zaproponował spotkanie z rezydentami Kolonii 9 stycznia. Aneta Szyłak podkreśliła, że w tej sytuacji bardzo ważnym elementem jest partnerstwo. „ Nie uzyskacie niczego stawiając developera pod ścianą, pod ostrzałem mediów. Ja pracowałam przez pięć lat na to, aby zabezpieczyć Instytut Sztuki Wyspa, nie strasząc developera, a pokazując mu jakie korzyści wynikają z tego, że my tutaj jesteśmy.” Aneta Szyłak zadeklarowała ponadto, że Fundacja Wyspa Progress, jako doświadczona w powoływaniu tego typu miejsc organizacja pozarządowa, może pomóc na zasadzie know how innym artystom rezydującym na stoczni.
Transformacja stoczni w Młode Miasto jest nieunikniona. Niestety postindustrialny klimat prawdopodobnie w większej części zaniknie, ale możemy jeszcze walczyć o to by nie powstały tu zamknięte osiedla i dzielnica tylko dla bogaczy. Tomasz Tromer przekonuje, że firma BPTO także „nie chce żeby powstał tu park businessowy. Chcemy, aby wybudowano tu mieszkania, sklepy, bary”. Rewitalizacja, czyli kompleksowy proces odnowy obszaru zurbanizowanego, nie polega tylko na remoncie zabytkowych budynków i budowie nowych. Jest procesem uzdrawiania i przywracania do życia przestrzeni miejskiej, do czego niezbędne jest zróżnicowanie społeczne. Także od mieszkańców Gdańska zależy jak ta nowa przestrzeń będzie wyglądać i powinni oni brać czynny udział w debacie na temat przyszłości stoczni. Artyści niejednokrotnie przyczynili się do odnowy zaniedbanych urbanistycznie części miast na świecie. Najlepszym tego przykładem są muzeum Guggenheima w Bilbao, Centre Pompidou w Paryżu czy też Tate Modern w Londynie. Sztuka powoduje, że zmienia się społeczne postrzeganie dzielnicy, a artyści wprowadzają w życie miasta nową energię, pomysły i nieoceniony potencjał.

Obecność sztuki na stoczni to coś więcej niż artyści rezydujący w budynku Centrali. Kilkadziesiąt metrów dalej znajduje się wspomniany wyżej Instytut Sztuki Wyspa, który podejmuje tematykę bezpośrednio związaną z miejscem, jego historią, ale także planowaną przyszłością. Rewitalizacja terenów postyczniowych jest od początku jego istnienia częścią programu Instytutu, czego przykładem są m.in. organizowane tam warsztaty podczas których spotkali się artyści, studenci, władze miasta, deweloperzy, inwestorzy, urbaniści i działacze związkowi aby dyskutować o przyszłości dzielnicy. Warsztaty były z resztą kontynuacją wątków z konferencji BHP

„o europejskich doświadczeniach w dziedzinie udziału artystów i instytucji artystycznych na obszarach poindustrialnych”, która odbyła się w 2004 roku. Nieopodal ma swoją siedzibę aktyw artystów „Modelarnia”, gdzie znajdują się pracownie Michała Szlagi, Lowbudget, Joanny Maltańskiej i grupy dePisuar. Po stoczni rozsiane są także pracownie innych artystów, np. Artura Gogołkiewicza, czy tzw. Aku i może wiele innych, o których nie wiemy.

Roma Piotrowska i Ola Grzonkowska


Debata w PGRarcie

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

To ważne, żeby było dużo nowych miejsc sztuki na dawnych terenach stoczni, także w innych budynkach. Może czas na kolejne, nowe miejsce? Czasem trzeba nad tym popracować, a nie tylko czekać na opiekę, a to miasta a to prywatnej firmy. Własna inicjatywa artystów też jest potrzebna. Może się po tym twardym lądowaniu obudzą i zaczną o tym przynajmniej myśleć. Nie tylko jak zrobić fajna imprezę ale jak zostać na dłużej.

Anonimowy pisze...

artysci w kolonii sa zamknietym towarzystwem ktore bawi sie tylko we wlasnym gronie!

Anonimowy pisze...

zamkniętym dla kogo? Na czym to polega?