czwartek, grudnia 27, 2007

Sylwester w Wyspie


W stoczni ostatniej nocy roku szykuje się huczna zabawa. Instytut Sztuki Wyspa zaprosił współpracujących z nim artystów do wspólnego balowania. Będzie można pooglądać videoart (m.in. autorstwa Centreal, Grzegorza Klamana, Andrzeja Urbanskiego, Malgosi Dobke, Michala Szlagi, studentów z Pracowni Intermediow ASP, Artura Żmijewskiego, Doroty Zgłobickiej i Andrew Demrjan'a /USA/, i innych) oraz pląsać przy muzyce by DJ Klaman i vizualizacjach by De Pisuar.

Uwaga! To ostatnia okazja aby zobaczyć wybrane prace z kolekcji Mobilnego Archivum Digital Art Lab w Holon /Izrael/!!!!

Nie zabierajcie ze sobą ciepłego posiłku, zimnych i ciepłych napojów i piwa (bo te są w cenie biletu). Weźcie za to: alkohol i przekąski. Start: 20:00-21:00 Cena: 40 PLN od osoby
Chętnych prosimy o kontakt: grzegorz.klaman@wp.pl / 501240160

sobota, grudnia 22, 2007

Sylwester w pgr_art

Ze stocznią w nowym roku prawdopodobnie pożegna się pgr_art, który przygotował podsumowanie swojej działalności.
Zaproszeni Artyści: Tomak Zerek, Patrick Slovinsky, Magda Bielesz, Piotr Szwabe, Agata Nowosielska, Iwona Zając, Ewa Ciepielewska, Joanna Fluder, Jerry Karpinsky, Monika Zborowska, Konrad Zientara, Mariusz Waras.
Obowiązkowe stroje robocze !
Wolna Pracownia PGR ART - Kolonia Artystów
ul. Doki 1 / Stocznia Gdańska
rezerwacja: pgr_art@op.pl lub telefonicznie 505 391 891
wstęp 50 pln

wtorek, grudnia 18, 2007

Stocznia Gdańska w Warszawie!

Lukrecja Plusz - Komplet wypoczynkowy "Stocznia Gdańska"

Przyzwyczajeni do surowych warunków artyści Modelarni zawitali do przytulnej galerii Warszawskiego Aktywu Artystów znajdującej się na warszawskiej starówce. Stocznię jednak przywieźli ze sobą. To właśnie ten motyw przeważył wśród pokazywanych prac. Grzegorz Klaman od kilku lat robi prace odnoszące się do stoczni i do samej „Solidarności”. Tym razem wszedł w artystyczny dialog z Piotrem Uklańskim, który kilka miesięcy temu przywiózł do stoczni 2,5 tysiąca żołnierzy, aby ułożyć ich w logo „Solidarności”. Klaman w WAA także ułożył napis składający się z żołnierzy, tyle tylko że… plastikowych. Nie stoją grzecznie. Tu odbywa się prawdziwa walka! Mit Solidarności ulega obecnie zawłaszczeniom i manipulacjom, obrosło wokół niego także wiele konfliktów, ale na pewno nie jest pustym znakiem, jak chce Uklański!

Wygodny i miły w dotyku stoczniowy produkt na eksport zaprojektowała Lukrecja Plusz! Jak mówi sama autorka "Ta kanapa to pytanie jak będzie wyglądać w przyszłości teren Stoczni Gdańskiej. Na świecie wiele terenow pofabrycznych, gdzie na poczatku mieszkają i działają artyści, staje sie miejscem dla ekskluzywnych apartamentow, centrów handlowych itd... Nawet przy dobrych intencjach, zachowując treść, a nie dbając o formę może powstać cos tak niedorzecznego jak ta kanapa". Michał Szlaga pokazał serię zdjęć dokumentujących produkcję statków, przemysłowe budynki i warsztaty. Nawet koszulki tria Lowbudget miały nadruki z żurawiami. Ach ta stocznia!
r.


"Kapitalibalizm" - performance Grzegorza Klamana
Performance Marka Sobczyka



Grzegorz Klaman
Piotr Uklański
Centreal
dizajnerskie gadżety pokazało trio Lowbudget

Michał Szlaga
Dominika Skutnik (po lewej) i Grzegorz Klaman

SZTUKA PODRÓŻOWANIA/SZTUKA W PODRÓŻY

Kolejne spotkanie z cyklu 'Akademia po godzinach'. Udział wezmą: Hubert Bilewicz, Jacek Dominiczak, Jacek Friedrich,Zbigniew Mankowski, Kasia Moro, Marzena Orszulak,Malgorzata Omilanowska, Gabriel Roszak, Agnieszka Wolodzko.

ASP
20.12. (czwartek)
18:00

poniedziałek, grudnia 17, 2007

Fotorealcja z otwarcia hoteliku LALALA.

Pokój przygotowany przez Marka Mielnickiego.

Pierwsi goście.
Pokój Patrycji Orzechowskiej.

Pokój Honoraty Martin i Uli Wasielewskiej.
Pokój Iwony Cybuli i Jakuba Rebelki.
Cybula&Rebelka.
15 grudnia odbyło się otwarcie hoteliku LALALA. Joanna Zastróżna, fotografka i jedna z właścicielek klubokawiarni LALALA, zaprosiła 9 artystów, który zaprojektowali design pokoi.

sobota, grudnia 15, 2007

ECS - wystawa pokonkursowa na Politechnice Gdanskiej


W międzynarodowym konkursie architektonicznym na budynek Europejskiego Centrum Solidarności zwyciężyła, znana z takich realizacji jak Manhattan czy kino Krewetka, pracownia Fort z Gdańska. Oficjalne otwarcie części muzealnej planowane jest na sierpień 2010 r. (30 rocznica wydarzeń sierpniowych). Oprócz części muzealnej budynek będzie łączył funkcje wystawiennicze i naukowo-badawcze. Przy konkursie o takim rozmachu (1,5 mln zł, z czego milion złotych na same nagrody) wśród publiczności pojawia się znów pytanie: czy budynek ECS zdoła pokonać w przemyśle pocztówkowym gdańskiego Żurawia? Pojawiają się zarzuty podobne jak po zwycięstwie Christiana Kereza w konkursie na projekt CSW w Warszawie. Wytyka się mu przede wszystkim brak „szałowości”. Jednak w przeciwieństwie do budynku przeznaczonego do prezentacji sztuki współczesnej, należy rozważyć czy to właśnie „szałowość” powinna stać się wyznacznikiem estetyki budowli upamiętniającej idee solidarnościowe. Obecna Polska jest krajem, który nie musi mieć kompleksów i wyrażać ich przez stawianie pomników technologicznym możliwościom. Jury unikało dosłowności i banału. Wśród prezentowanych na wystawie prac można podziwiać takie kurioza jak budynek w kształcie litery „V”, świecącą kulę globalizacyjną i fasady przystrojone wielkim logo niczym supermarket w okresie przedświątecznych promocji. Budynek ECS zlokalizowany będzie na dawnych terenach Stoczni Gdańskiej przy Placu Solidarności i Pomniku Poległych Stoczniowców. Surowa bryła projektu pracowni Fort doskonale oddaje stoczniowy klimat, a jej minimalistyczna, ciężka fasada stanowi tło dla pozostającego wciąż symbolem pomnika. Masywność jest jednak delikatnie przełamana szkłem i połyskującą wodną taflą u podnóża, a wnętrza podsuwają skojarzenia z przestrzeniami publicznymi starego Gdańska. Propozycja duńskiej Arkitemy, laureatka trzeciego miejsca (nawiązująca do obrysu strajkującego tłumu) jest przekonująca, jednak jej forma nie wpasowuje się tak dobrze w gdański charakter. Podczas wystawy wiele osób uznało jednak właśnie ten projekt za zdecydowanie najlepszy. Pojawiają się także głosy krytyki dotyczące wyboru w międzynarodowym konkursie tak wielu prac trójmiejskich pracowni. Może subtelna metafora nie jest łatwa do wyrażenia osobie „spoza”? Na zwycięstwo pracowni Fort mogło wpłynąć także to, że Antoni Taraszkiewicz, jako student brał udział w demonstracjach.

Martyna Adamczak

Projekt został wybrany spośród 58 finałowych. Konkurs zorganizowany został przez prezydenta Gdańska, pod honorowym patronatem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Zwycięskie projekty wraz z uzasadnieniem Sądu Konkursowego obejrzeć można na oficjalnej stronie miasta.

Martyna Adamczak - studentka na Wydziale Architektury PG


LALALA HOTEL


Po niecierpliwych oczekiwaniach zostanie otwarty hotel lalala w Sopocie! Każdy pokój zaprojektował inny artysta m.in. Jakub Rebelka, Ula Wasilewska, Honorata Martin, Kuba Bąkowski, czy Patrycja Orzechowska.
Otwarcie z oprowadzaniem dziś o 20:00.
Sopot, ul. Rzemieślnicza 42

piątek, grudnia 14, 2007

MIŃSK. DIARIUSZ MIEJSKI.

Mińsk. Diariusz miejski. to wystawa, na której zostały zaprezentowane prace białoruskich artystów (Oxana Gourinovich,Artur Klinau,Uladzimir Parfianok,Anna Chkolnikova,Karsten Konrad,Alexander Komarov), która "podejmuje próbę przeciwdziałania dwóm permanentnie występującym zjawiskom w europejskiej percepcji Białorusi: marginalnej wiedzy o Mińsku z dala od nagłówków z gazet o treści politycznej oraz nikłej uwadze poświęcanej sztuce współczesnej na i o Białorusi".

CSW Łaźnia
do 13.01.2008

PROTOKÓŁ Z PERFORMANCE SPISAŁA POLICJA

O akcji Angeliki Fojtuch w Holandii i o tym co się podczas niej stało pisze Natalia Uziębło (V rok Historii Sztuki na Uniwersytecie Warszawskim).


Angelika Fojtuch wyszła na spacer: owinięta w bandaż elastyczny pełzła po trotuarze twarzą do ziemi, poruszając jedynie korpusem i czubkami palców u stóp. Performance Fojtuch wywołał agresję przypadkowej publiczności w centrum holenderskiego ’s-Hertogenbosch. Dokumentująca akcję Paulina Braun została pobita. Zaraz po powrocie Braun spotkała się ze mną, żeby opowiedzieć o przebiegu akcji. Z niedowierzaniem słuchałam o tym, jak w Holandii pobito ją podczas performance’u. Stwierdziłyśmy, że trzeba o tym napisać. Po tygodniu spotkałyśmy się już we trzy, razem z autorką Angeliką Fojtuch.

Angelika Fojtuch wzięła udział w festiwalu sztuki performance w ’s-Hertogenbosch, w południowej Holandii. Przyjechała tam bezpośrednio z Linz, który był ostatnim miastem performatywnej podróży uczestników austriacko-polskiego projektu DIALOG[1]. Do współpracy zaprosiła Paulinę Braun, jedną z uczestniczek DIALOGU. Głównym hasłem festiwalu w ’s-Hertogenbosch była twórczość Hieronima Boscha. Międzynarodowa grupa performerów zareagowała różnie: dosłownie – zakładając sobie na głowy blaszane lejki – i bardziej metaforycznie: odwołując się do nastroju i Boschowskiej wizji świata.

Fojtuch wyszła w przestrzeń publiczną związana od stóp do szyi białym bandażem elastycznym. Wypełzła z małej, bocznej uliczki na główny deptak miasta prowadzący w stronę Rynku. Jak sama mówi „miało to mieć charakter wyjścia na spacer osoby w jakiś sposób upośledzonej”. Przemieszczała się w mieście w swoim tempie, na tyle szybko, na ile pozwalała jej na to własna kondycja. Przesuwała się po trotuarze twarzą do ziemi, poruszając jedynie korpusem i czubkami palców u stóp. Zabandażowane wzdłuż ciała ręce nie były nawet widoczne. Przebycie pierwszych czterech metrów zajęło jej pięćdziesiąt minut. Plan Angeliki był prosty. Performance miał trwać godzinę: od 14.00 do 15.00. Po upływie tego czasu Paulina Braun miała poprosić 2 osoby z tłumu, aby przeniosły performerkę na teren festiwalu. Fojtuch chciała tym samym podjąć wysiłek przemieszczenia się w mieście, ale w sposób nieco inny od powszechnie przyjętego. Wyszła na ulice bez względu na to czy gdziekolwiek dojdzie czy nie.

Pierwszy etap „spaceru” przebiegał spokojnie. Dopóki Fojtuch znajdowała się w bocznej uliczce, nie stanowiła problemu dla przyglądających się przechodniów. Przystawali i szli dalej: ludzie w różnym wieku, sprawni, niektórzy na rowerach lub na wózkach inwalidzkich. Atmosfera pogorszyła się, kiedy performerka znalazła się pośród nich. Gdy wpełzła na deptak, wokół zaczął zbierać się tłum gapiów. Była sobota, dzień handlowy, świeciło słońce. Ludzie masowo wylegli na ulice. I oto okazało się, że w historycznych centrach miast przestrzeń publiczna nie jest do końca publiczna. Istnieje bowiem niepisane prawo sprzedawców, straganiarzy do przestrzeni wokół ich stoiska. W tym kontekście Angelika stała się problemem dla sklepikarek. Jedna z nich krzyczała, żeby „przesunęli to dalej, bo jest gotowa wezwać policję” i że przeszkadza jej „to” w sprzedaży. W końcu sama skrzyknęła dwóch mężczyzn, razem podnieśli i przesunęli „to” kawałek dalej. Do tej pory już kilka osób zadało Paulinie pytanie wskazując na Angelikę: „Czy ona jest normalna?”. Ludzie zauważyli zatem współpracę performerki i nagrywającej wszystko Braun. Od momentu przeniesienia Angeliki atmosfera wokół akcji zaczęła się szybko pogarszać. Przeniesienie osoby tak, jak przenosi się rzecz, zmieniło stosunek gapiów do Angeliki. Rosła ich agresja i pretensje. Ludzie zaczęli potrącać Paulinę i krzyczeć w różnych językach – między sobą i do dziewczyn. W komunikacji dominował język angielski, natomiast między sobą ludzie używali języka niderlandzkiego i arabskiego. Wokół artystki zebrała się grupa młodzieży, głównie dziewcząt, emigrantek z krajów arabskich. Krzyczały w kierunku Braun: „Co Ty robisz?! Po co? Dlaczego to nagrywasz?”. Gwar zamienił się w huk, jaki zwykle towarzyszy ulicznym zamieszkom. Paulina rozmawiała z ludźmi, tłumaczyła, że nagrywa wszystko na prośbę performerki. Mówiła, że biorą udział w festiwalu, jednak informacje nie docierały do rozemocjonowanej młodzieży. Ktoś podsunął Fojtuch zwiędłą różę pod nos.

Nagle doszło do ataku. Dziewczyny z „publiczności” uderzyły Paulinę w twarz, krzycząc. Zaczęły ściągać bandaże z performerki. Z pomocą przyszedł znajomy. Wyniósł Angelikę z tłumu, wciąż jeszcze unieruchomioną w bandażach. Tłum podążył za nimi. Jak w procesji. Braun nie przestawała nagrywać. Jedna z dziewcząt dopadła ją od tyłu i uderzyła w głowę. Pociągnęła za włosy i przewróciła na ziemię. Zaczęło się kopanie leżącej. Kamera wytrącona z ręki roztrzaskała się o chodnik kilka metrów dalej. Paulina uciekła do sklepu obok. Najagresywniejsza z dziewcząt została zatrzymana przy drzwiach przez koleżanki. Tylko jedna kobieta pomogła Paulinie przynosząc jej kamerę, okulary i czapkę. Po powrocie na teren festiwalu znajoma Holenderka, która była obecna w miejscu zdarzenia zastanawiała się nad swoim zachowaniem: „Dlaczego nic nie zrobiłam, nie pomogłam? Dlaczego byłam biernym obserwatorem? Zobaczyłam jak zachowuję się w takich sytuacjach. To ważne doświadczenie na przyszłość.”

Fojtuch chciała zwrócić uwagę na problem kondycji psychofizycznej w relacji społecznej, ale sama stała się problemem. Dla młodych emigrantek była obiektem nie do zniesienia. Znakiem – symbolem kobiety owiniętej w materiał krępujący jej ruchy, ograniczającym jej swobodę. Próbowały uwolnić ją z bandaży. Nie przyjmowały do wiadomości, że są świadkami akcji artystycznej będącej częścią festiwalu. Obecność kamery pogarszała tylko sprawę. Część publiczności uwierzyła w sytuację i się w nią zaangażowała, aby „uwolnić” ofiarę oprawcy – osoby z kamerą. Jest możliwe, iż nie rozumiały kto jest twórcą tej sytuacji. My wiemy, że była nią Fojtuch, ale nastolatki mogły pomyśleć, że reżyserem jest trzymająca kamerę, a owinięta bandażem jest osobą wykorzystaną do potrzeb nagrania. Ta sytuacja była dla nich nie do zaakceptowania. Musiały interweniować.

Angelika Fojtuch unika kontaktu werbalnego i wzrokowego z „publicznością” swoich ulicznych akcji. W przestrzeni galeryjnej nawiązany kontakt niesie znaczenie, przesłanie. Podczas performance Twoja, uczepiła się nogi przypadkowego mężczyzny wydając mu stanowczo polecenie aby biegł. Ten chodził z Fojtuch obejmującą jego nogę wzdłuż i wszerz całej przestrzeni galerii. Otworzył piwo, wypił, poszedł w stronę wyjścia. Fojtuch nie puściła do samego końca. Podczas Kochamy się, ale nie aż tak żeby[2] rozdała chusteczki męskiej części publiczności. Podłoga sali była mokra i czerwona od płynu przypominającego krew menstruacyjną. Kilku mężczyzn położyło chusteczki na lub obok kałuży. W ZŁOdzieje krzyczała jak zwierzę w ciemnym pokoju, aby odstraszyć potencjalnych widzów performance’u wchodzących do pomieszczenia, w którym się znajdowała. W Genezis[3], realizowanym w duecie z Johannesem Deimlingiem przeszła na czworakach między nogami siedzących i stojących widzów ocierając się o ich ciała. Z kolei w performance’ach w przestrzeni publicznej Fojtuch zwykle komunikuje się za pomocą słów zapisanych na kartce papieru. W Krakowie w Dzień Kobiet ubrana w pieluchę stała na ulicy w konstrukcji przypominającej chodzik terapeutyczny podtrzymujący jej ręce, a na kartce napis: „Jestem kobietą, Bóg zapłać”[4]. W Zielonej Górze trzymała kartkę z napisem: „Każde Twoje dobre słowo motywuje mnie by iść dalej”[5]. Ludzie wręczali jej kwiaty, ktoś dał lizaka. Kiedy usłyszała złe słowo, robiła krok w tył. W Karlskorone (Szwecja), w centrum Wrocławia i Bielsku-Białej trzymała kartkę ze swoim zdjęciem oraz podpisem „I am looking for this person” – „Szukam tej osoby”. Na zdjęciu miała uśmiechniętą twarz. Podczas performance – przeciwnie. Jeden z przechodniów odwrócił kartkę i powiedział: „Tutaj jesteś”.

Dla Angeliki Fojtuch najważniejsza jest relacja z ludźmi, bezpośredni komunikat. Nie poprzez nawiązanie rozmowy, ale stworzenie sytuacji, uwolnienia energii. W

s-Hertogenbosch nie potrzebowała żadnych dodatkowych napisów czy kartek. Sama była komunikatem. Kiedy ludzie byli blisko niej, dawała im odczuć, że ich słyszy, podnosiła głowę, ale nic nie mówiła. Nie miała głosu, a oni byli dla niej za wysoko. Widziała tylko nogi i tułowia do ramion. Był to rodzaj zakłóconej komunikacji. Fojtuch przyznaje się do swoich intencji. Chciała, aby mieszkańcy ’s-Hertogenbosch uwierzyli w performance. Ich reakcje tylko w tym wypadku mogły być naturalne. Jednak spojrzenia dwóch stron nie mogły się spotkać. Wywoływało to efekt „błędnego wzroku” osoby słabej, unieruchomionej, ale jednocześnie nieproszącej o pomoc. „Oni” to widzieli. Cała sytuacja wprowadzała przypadkowych widzów w konfuzję, byli zdezorientowani. Grupa dziewcząt chciała sprawdzić co się dzieje. Kiedy nie mogła uzyskać odpowiedzi na swoje pytanie „Co Ty tu robisz? Co się stało?” – wzięła sprawy w swoje ręce. Braun chciała je uspokoić, mówiąc, że to performance, że są razem, ale one nie chciały jej słuchać. Chciały to usłyszeć z ust zabandażowanej, poniżonej według nich dziewczyny. Ona jednak nic nie odpowiadała. Zaczęły odwiązywać bandaż, aby zobaczyć co jest pod spodem, żeby ją uwolnić i żeby to przerwać.

Nie ulega wątpliwości, że w tym wszystkim niezwykle ważny jest kontekst kulturowy. Emigrantki, młode kobiety z krajów arabskich – według Pauliny Braun jedną z uczestniczek zajścia była również Jugosłowianka – przyjechały do Holandii między innymi w celu znalezienia większej swobody, wolności i niezależności. Widząc w centrum miasta coś, co chciały wyprzeć ze swojej pamięci – zniewoloną kobietę – zareagowały agresją. Może bały się, że to, przed czym uciekły, dogoniło je w kraju będącym ucieleśnieniem wolności i swobodnego stylu życia. Broniąc jednej kobiety doprowadziły do pobicia drugiej. Pytanie: Dlaczego tak zareagowały? Być może zadziałał tu psychologiczny mechanizm atakowania słabszego od siebie w odpowiedzi na własne poczucie słabości? Jako emigrantki, nie mają takich samych praw jak Holenderki, żyją na marginesie. Być może poczuły się uprawnione do obrony osoby w ich odczuciu źle traktowanej, w tym momencie jeszcze słabszej od nich – zabandażowanej, leżącej na ulicy performerki. Dziewczyny nie wyglądały na chuliganki. Były dobrze ubrane, uczesane, nosiły biżuterię. Jednak akcja Fojtuch wywołała u nich wybuch złości i sprzeciwu. Te emocje tylko czekały na uwolnienie. Artystka mogła być katalizatorem, znakiem, na który zareagowały. Możemy tylko się domyślać co pokierowało grupą dziewcząt, dlaczego zachowały się w ten sposób. Nigdy jednak nie poznamy rzeczywistych przyczyn. Tego mogą nie wiedzieć nawet one.

Nagrany materiał dokumentujący akcję robi wrażenie, ale niezbędny jest do niego komentarz i opis sytuacji, ponieważ reakcja widzów została zarejestrowana tylko częściowo. Paulina Braun znajdowała się w środku rozwścieczonej grupy kopiących ją dziewcząt, a dookoła nich, na deptaku ludzie spokojnie oglądali wystawy sklepowe i popijali kawę przy stolikach.

Nie trzeba było zakładać lejków na głowę, żeby przywołać atmosferę twórczości Hieronima Boscha. To, co raziło malarza w ludziach i co przedstawił na niektórych ze swoich obrazów – głupotę i okrucieństwo - objawiło się w całej okazałości w ‘s-Hertogenbosch, w sobotnie popołudnie 6 października 2007 roku.


Natalia Uziębło

Angelika Fojtuch

Urodziła się w 1978 roku w Gdyni. Jest absolwentką Wydziału Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Dyplom z wyróżnieniem w Pracowni Intermedialnej prof. Grzegorza Klamana - performance Jaka Miłość Taka Sztuka obroniła w 2005 roku. Studiowała na czterech uczelniach: UMK Toruń, ASP Kraków, ASP Poznań, ASP Gdańsk.

Zajmuje się sztuką performance oraz jej dokumentacją (wideo, fotografia, tekst). Prowadzi warsztaty performance. W 2006 roku stworzyła projekt PORT PERFORMANCE w duecie z BBB Johannesem Deimling. Autorka obiektów i instalacji. Brała udział w wielu wystawach i festiwalach w kraju i za granicą. (Niemcy, Rosja, Austria, Włochy, Estonia, Holandia, Izrael).

Tekst oryginalnie został opublikowany w Obiegu. http://www.obieg.pl/text/07120201.php


[1] „DIALOG”, Gdańsk, Poznań, Kraków, Wiedeń, Graz, Linz, 2007.

[2] Angelika Fojtuch, Kochamy się ale nie aż tak żeby, „Kontperformance”, Galeria KONT, Lublin, 2004

[3] Angelika Fojtuch, Genesis 4, Interakcje, Piotrków-Trybunalski, 2007

[4] Angelika Fojtuch, Święto Kobiet, 8 marca, Exgirls projekt, Kraków, 2004

[5] Angelika Fojtuch, Każde twoje dobre słowo motywuje mnie by iść dalej, Modelarnia, Gdańsk, 2002


KRZYSZTOF GLISZCZYŃSKI: Autoportret a retour. Urny i obrazy synergiczne.

Wystawa Krzysztofa Gliszczyńskiego w CSW Łaźnia ma na celu "stworzenie portretu, noszącego w sobie elementy tego, co ukryte w podświadomości zbiorowej". Projekt składa się z serii autoportretów, Urn, tworzonego rysunku in situ oraz dokumentacji fotograficznej tego procesu.

CSW Łaźnia
do 13.01.2008

Ekologiczny design

Bloki mieszkalne oświetlane energią wiatru? Niemożliwe? Nie dla Mai Ratyńskiej, która zaprojektowała w tym celu bramy-elektrownie wiatrowe do zainstalowania między blokami.
Projekt powstał jako dyplom na Wydziale Architektury i Wzornictwa gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych.
Wystawę można oglądać do 21. 12. 2007 r.
Wstęp wolny
„Plama”
ul. Pilotów 11
80-460 Gdańsk
tel. 58 557 42 47
www.plama.art.pl

Słodkie ale niedobre

"Foka z piłką" autorstwa Edyty Rogowskiej. Fot. Małgorzata Michnowicz źródło: http://www.wiadomosci24.pl/artykul/to_tez_czekolada_popatrz_zanim_schrupiesz_51228.html
Niestety znów załamuje poziom edukacji artystycznej w naszym kraju. Po Festiwalu Gdańskich Lwów mamy w Trójmieście Festiwal Czekolady! Pokazano tam m.in. rzeźby z czekolady wykonane przez uczniów Zespołu Szkół Plastycznych w Gdyni Orłowie. Umieją wyrzeźbić foczkę, ale nie wiedzą kto to jest Sasnal ...

Modelarnia w stolicy



Z radością informujemy, że Modelarnia pojechała w odwiedziny do stolicy !

13.12, godz. 19.00 - otwarcie wystawy:
Grzegorz Klaman
Joanna Maltańska & Lukrecja Plusz
Lowbudget
Dominika Skutnik i Inni
Andrzej Urbański
Michał Szlaga
- prezentacja działań Modelarni: Grzegorz Klaman

14.12 godz. 19.00
- "Kapitalibalizm" - performance: Grzegorz Klaman
- Powolanie Nowego Ruchu Spolecznego "Awangarda Nowa" Jako Dziela Sztuki - performance: Marek Sobczyk

15.12 godz. 19.00
- wizualizacje i stoczniowe brzmienia: DePisuar

16.12. godz. 17.00
- spotkanie z ekipą Modelatora: Ola Grzonkowska i Roma Piotrowska

http://www.waa.art.pl/

Warszawski Aktyw Artystów ul. Kozia 3/5m.26, Warszawa

czwartek, grudnia 13, 2007

Stoczniowa mapa artystyczna



Z nowym rokiem na stoczniowej mapie artystycznej ubędzie nam prawdopodobnie jednego miejsca. Rezydujący tam artyści - między innymi Michał Szlaga, Maciej Szupica, Iwona Zając, Bogna Burska oraz Wolna Pracownia PGR ART będą musieli poszukać sobie nowej przestrzeni. Kolonia Artystów powstała w 2001 roku kiedy to rozpoczął się proces rewitalizacji obszaru stoczni, zakładający poszerzenie zabytkowego centrum miasta o nowoczesną, nadwodną dzielnicę o nazwie Młode Miasto. Jak można przeczytać na stronie Młodego Miasta - dzielnica ta ma być "największym przedsięwzięciem urbanistycznym w obszarze Metropolii Trójmiejskiej i jednym z największych w Polsce". Developer rozpoczął proces "oswajania" terenu od zaproszenia w to miejsce artystów. Zaproszenie miało na celu ożywienie terenów postoczniowych oraz zmianę ich postrzegania w świadomości mieszkańców Gdańska. Koncepcja rewitalizacji tego obszaru wykorzystała ogromny potencjał sztuki, co sprawdziło się już m.in. przy rewitalizacji przemysłowego Bilbao czy Zagłębia Ruhry. Oprócz Kolonii Artystów działa na terenie stoczni kilka innych miejsc sztuki w tym m.in. Instytut Sztuki Wyspa i Modelarnia. Plany rewitalizacji zakładają pozostawianie budynku Instytutu Sztuki Wyspa wraz z jego funkcją, ale wyburzenie Modelarni i zbudowanie na jej miejscu budynku usługowego. Budynek Kolonii Artystów, pochodzący z lat 40 XX wieku, nie zostanie wyburzony a jedynie na nowo przystosowany. Ma zostać także zachowana jego kulturalna funkcja. Miejmy nadzieję że nowa, postindustrialna dzielnica nie będzie podobna do Łódzkiej "Manufaktury" znajdującej się w dawnej fabryce Izraela Poznańskiego. Tam rewitalizacja spowodowała, że miejsce tu utraciło swój specyficzny charakter i zamieniło się w nowoczesne, nieco pudełkowe centrum handlowe z kinem, kręgielnią, ścianką do wspinaczki, fitness clubem i skate parkiem...
Manufaktura w Łodzi

P.S. Dziś został rozstrzygnięty konkurs na projekt Europejskiego Centrum Solidarności, który wygrała Pracownia Fort z Gdańska.